czwartek, 30 października 2014

Rozdział 8

Bardzo dziękuję za komentarze.
 Dzisiaj rozdział już ósmy. Liczę, na komentarze bo ostatnio coś mało się ich pojawia. Czyżby opowiadanie się wam nie podobało??? >.< 

***
Charlie
Od randki z Andrewem minęły dwa dni. Przez ten czas dzwonił do mnie co wieczór. Wiedziałem dobrze, że robi to po to, by sprawdzić, czy nie spędzam czasu z Mattem. Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech. Mój plan szedł bez zarzutów. Dzisiaj, po raz pierwszy od pobytu w szpitalu, miałem iść do pracy. Zastanawiałem się, jak długo jeszcze powinienem trzymać Andrewa w niepewności.
Miałem właśnie wyjść z mieszkania, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiony otworzyłem je. Na progu stał…
- Andrew? – zapytałem, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Cześć, Kruszyno, stwierdziłem, że skoro dzisiaj wracasz do pracy, to możemy pójść razem. - powiedział i wyciągnął w moją stronę kubek z kawą. - A to tak na rozbudzenie. - dodał i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłem się mimowolnie i burknąłem.
- Nie pozwalaj sobie. - odebrałem od niego kawę i zamknąłem drzwi. Potem, nie zaszczycając go spojrzeniem, minąłem go, mając zamiar pójść w dół, ale zadzwonił mój telefon.
,,- Halo?” - powiedziałem, uśmiechając się złośliwie w duchu na myśl, jak zareaguje za chwilę Andrew.
,,- Cześć, Wiewiórko. I jak tam? Przyjechać po ciebie, czy twój książę…?”
,,- Cześć, dziękuje za propozycję, ale mam, jak dotrzeć do pracy. Ale spokojnie, odezwę się później.” - powiedziałem słodkim głosem.
,,- Ale ty mu grasz na nerwach. Przez ciebie będzie chciał mi podbić oko. No dobra, to do usłyszenia.” –powiedział i rozłączył się. Spojrzałem na Andrewa. Chłopak stał ze skwaszoną miną, zaciskając pięści.
- Kto dzwonił? - zapytał pozornie spokojnym głosem.
- Matt. Widziałeś go wtedy, jak wróciliśmy z kina. - powiedziałem obojętnie i wyszedłem z bramy. Samochód Andrewa stał pod blokiem. Brunet otworzył go, a ja wsiadłem do środka, nie patrząc na niego. Wiedziałem, że jest zły i miałem z tego ogromną satysfakcje. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Charlie, czy ty… umawiasz się z tym Mattem? - zapytał niespokojnie.
- No tak, przecież widziałeś, że spotkałem się z nim ostatnio. Nie wiem, o co ci chodzi. – powiedziałem, starając się przybrać jak najniewinniejszy wyraz twarzy.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Pytałem, czy wy jesteście razem? - zapytał poirytowany.
- Wydaje mi się, że nie jest to twój interes. Ja nie wnikam, czy ty się z kimś umawiasz. – powiedziałem, nie patrząc na niego.
- Charlie, do cholery, wiesz doskonale, że się z nikim nie umawiam. Zależy mi na tobie. Wiem, że wcześniej źle zrobiłem, ale proszę cię daj mi szansę. - słysząc błagalną nutę w jego głosie, miałem ochotę rzucić się w jego ramiona i mocno przytulić. Zacisnąłem jedynie dłonie i odezwałem się.
- Matt… jest mi bliski, ale nie… zresztą, nieważne. - powiedziałem i odwróciłem się w drugą stronę. Resztę drogi przejechaliśmy w kompletnej ciszy.
***
Andrew
Nie mogłem się skupić na pracy. W mojej głowie nadal pobrzmiewały słowa Charliego. Chłopak odkąd wysiedliśmy z samochodu, nie odezwał się do mnie ani słowem. Sam nie wiedziałem już, co mam zrobić. Byłem niepewny. Nie rozumiałem jego relacji z blondynem, a sam Charlie nie chciał mi ich wyjaśnić. Pokręciłem głową i zerknąłem na rudowłosego. Siedział między dziećmi, prowadząc zajęcia dla maluchów. Podczas jego nieobecności, dzieciaki narzekały na brak jego towarzystwa, więc teraz był rozchwytywany. Przez cały ten czas, wyglądał na szczęśliwego. Westchnąłem głęboko i wróciłem do pracy, zastanawiając się, co zrobić, aby Charlie wreszcie mi wybaczył i dał szansę. Chciałem mu dać szczęście i miłość, ale było to trudne ze względu na jego niechęć. Ale nie miałem zamiaru się poddać.
Gdy wieczorem zamknęliśmy bibliotekę, odezwałem się niepewnie:
- Odwieść cię, czy nadal jesteś zły? - chłopak spojrzał na mnie.
- Nie jestem zły. Po prostu… po prostu… to nie jest ważne. Nie zaczynajmy więcej takich tematów i będzie dobrze. - kiwnąłem głową, choć wcale nie chciałem się zgodzić. Ruszyłem z parkingu w stronę domu zielonookiego. Atmosfera w samochodzie była ciężka. Wiedziałem, że Charliego coś męczy, ale nie chciałem pytać, by nie zaczynać kłótni od nowa. Nasze stosunki wisiały na włosku, więc chciałem je ratować.
- Charlie? Może umówimy się w ten weekend? Co ty na to? - odezwałem się, przerywając ciszę.
- Wiesz, nie mam zbytnio ochoty. Przepraszam, ale ja muszę… muszę pewne rzeczy przemyśleć.
Zatrzymałem samochód pod jego blokiem. Chłopak, widząc to, nie skończył mówić, tylko wysiadł z samochodu. Zrobiłem to samo z zamiarem zatrzymania go, gdy na horyzoncie pojawił się on.
- Cześć, Charlie – odezwał się wesoło blondyn.
- Co ty tu robisz? – zapytał, podchodząc do niego.
- Maiłeś zadzwonić. Martwiłem się. Wszystko w porządku? – zapytał, przyglądając mu się z troską. Chłopak miał już coś odpowiedzieć, lecz go ubiegłem.
- Tak, wszystko z nim porządku, a ciebie tu nikt nie zapraszał. Co ty sobie myślisz? O Charliego ma kto się martwić, więc ty jesteś tu zbędny. - naskoczyłem na niego, chcąc go przepłoszyć. Nie podobało mi się, jak on na niego patrzy. Tylko ja mogłem to robić, a blond włosy powinien się o tym dowiedzieć. Chciałem objąć Charliego, ale ten się odsunął. - Char…
- Co ty sobie myślisz?! Naskakujesz na mojego przyjaciela. Przyjechał tu, bo się martwił. Poza tym, przyda mi się ktoś, z kim będę mógł porozmawiać. A tobie nic do tego. Miałeś tyle szans przez ostatnie siedem lat. I co? Wolałeś się uganiać za innymi chłopaczkami. Teraz się obudziłeś i myślisz, że mi będzie łatwo? A może ja już cię nie chcę? Wszystko starasz się robić pod swoje upodobania. Miałeś Oscara, to jeszcze musiałeś trzymać mnie blisko siebie. Kiedy ja ci mówiłem, że robisz błąd, to mnie oszukiwałeś. Gdy chciałem umrzeć, to ty mi nie pozwoliłeś, decydując za mnie, co dobre. Andrew, zastanów się, czy ty mnie chcesz? Przecież przez ostatnie lata nie zwracałeś na mnie uwagi. Może teraz, to wszystko, co robisz, to litość. Ty nie potrafisz zrozumieć, jak mi jest ciężko! Marzyłem, by móc znaleźć się w twoich ramionach, ale miałem świadomość, że jest to nieosiągalne. Zrozum, że ja nie chcę nieszczerych uczuć i że powinieneś dać mi na razie spokój, żebym mógł odetchnąć. Bym mógł wszystko przemyśleć. Ja cię kocham, ale nie jestem pewnyc, czy i ty, i… - głos się mu załamał. Po jego policzkach spływały łzy. To, co początkowo chciałem powiedzieć, wyleciało mi z głowy. Potrafiłem się tylko wpatrywać w niego zdziwiony. Miałem zamiar do niego podejść, ale ubiegł mnie Matt. Objął chłopaka w pasie i poprowadził w stronę jego domu. Zerknął tylko na mnie i powiedział bezgłośnie.
- Walcz o niego.
***
Charlie
Nie wytrzymałem. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie widziałem drogi, więc byłem wdzięczny Mattowi za pomoc. Chłopak wyjął klucze z kieszeni mojej kurtki i otworzył drzwi do mieszkania. Następnie wprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Czułem się jak kukła. Po chwili Matt stanął przede mną z kubkiem w dłoni. Nie zauważyłem nawet, kiedy wyszedł.
- Wypij. Ciepła herbata powinna ci pomóc, ukoić nerwy. – sięgnąłem po kubek i napiłem się gorącej cieczy. Odetchnąłem głęboko i wytarłem dłonią policzki. - Lepiej? - kiwnąłem głową.
- Taaa, dzięki i… przepraszam, że cię w to wplątałem. - powiedziałem cicho.
- Daj spokój. Chciałem ci pomóc. Wiesz, widać, że on cię kocha i sądzę, że to, co powiedziałeś było mądre. Jestem pewny, że dotarło to do niego i…. możesz być pewny jego uczuć. - powiedział i przytulił mnie, a ja wtuliłem się i po raz kolejny rozpłakałem. Czułem się słaby. Jedyną rzeczą, jaka mnie teraz trzymała była miłość do Andrewa. On był dla mnie wszystkim. Był powietrzem, wodą, siłą i szczęściem. Tylko on mi mógł to wszystko dać… lub odebrać. Miałem nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Nagły dźwięk telefonu wyrwał mnie z mojego świata. Odblokowałem klawiaturę, by przeczytać sms’a.
Kocham cię i zamierzam Ci to udowodnić.
Do zobaczenia jutro.
Twój Andrew <3”
Widząc to, mimowolnie się uśmiechnąłem. Matt zerknął tylko na ekran i poczochrał mnie po włosach.
***
Andrew
Czułem się zdezorientowany, a także zły. Dopiero po tych szczerych słowach zrozumiałem, jaką krzywdę wyrządziłem Charliemu. Przez ostatnie trzy lata związku z Oscarem nawet nie przeszło mi przez myśl, jak mogę go ranić. Czując złość na samego siebie, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem drogą w stronę domu. Przed oczami nadal miałem zapłakaną twarz Charliego. Oraz to, jak ten Matt bierze go w ramiona. Mimo że rudowłosy powiedział, że to jego przyjaciel, a sam chłopak powiedział, bym walczył o Charliego, nie uspokajało mnie dostatecznie. Jechałem ulicą, nie patrząc na światła i zakazy. Prędkość, w tym momencie, również mnie nie obchodziła. Liczyło się dla mnie tylko wyładowanie złości. Nie zauważyłem nawet, kiedy przebyłem drogę do domu. Gdy wreszcie zacząłem zwracać uwagę na drogę, ze zdziwieniem zauważyłem, że jestem coraz bliżej słupa. W ostatnim momencie zahamowałem, cudem unikając stłuczki. Wyłączyłem silnik i odetchnąłem głęboko. Przed oczami pojawiła mi się twarz Charliego. Moja rudowłosa Kruszyna. Powinienem o nią zawalczyć. Przymknąłem na chwilę oczy, starając się opanować emocje. O wiele spokojniejszy, gdy wysiadałem z auta, sięgnąłem po komórkę i napisałem do chłopaka. A potem poszedłem do domu.
W mieszkaniu siedział Tony. Gdy tylko zobaczył mnie w progu salonu podszedł do mnie i uderzył w głowę.
- Ała, a to za co? - zapytałem skołowany.
- Za co? Co to była za akcja pod blokiem. Chciałeś się zabić? - zapytał wkurzony. - Dźwięk hamowania, to słyszeli chyba wszyscy sąsiedzi. Andrews, ty… hej, co jest grane? - przyglądał mi się uważnie.
- Wiesz, dzisiaj zrozumiałem, jak bardzo Charlie mnie kocha i jak bardzo go raniłem. - powiedziałem cicho, siadając na kanapie. - Po prostu, po tym, co mi powiedział, sam nie wiem, jak mam dalej postępować, by móc być z nim. - Tony siedział chwilę w ciszy, po czym przytulił mnie lekko.
- Nie martw się, starszy bracie. Skoro mówisz, że cię kocha, a ty przecież czujesz do niego to samo, to… na pewno będziecie razem.
Jego słowa dały mi nadzieję no to, że wszystko się ułoży. Jutro będę zupełnie inaczej postępował i uda mi się zdobyć Charliego. Na pewno.
***
Charlie
Był późny wieczór. Siedziałem na łóżku w sypialni, wpatrując się w telefon w mojej dłoni. Po chwili wykręciłem numer telefonu do Alice.
,,- Charlie, coś się stało?” - usłyszałem głos siostry.
,,- Cześć. Możemy pogadać? Przyda mi się twoje wsparcie…” - powiedziałem cicho i zacząłem opowiadać. Przez następną godzinę rozmawiałem z Alice, by zasnąć z telefonem w dłoni, o wiele spokojniejszy, niż wcześniej.


3 komentarze:

  1. ASDFGHJKLKJHGFDSD <3 To opowiadanie jest takie cudowne <3 ANDREEEW DURNIU ;___; Prawie się popłakałam, jak Charlie to wszystko wykrzyczał ;-; Oni muszą być razem <3 I podbijam pomysł zeswatania Tony'ego i Matta <3 Boże, jak ja zobaczyłam, że napisałaś, to prawie zaczęłam piszczeć ze szczęścia XD

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to opowiadanie jest FAJNE, tylko może przydało by się więcej akcji, choć rozumiem, że takie spokojne, pełne emocji rozdziały są potrzebne.
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Andrew jest teraz bardzo zazdrosny w zasadzie o Matta, bo nie wie jakie ich relacje tak naprawdę łączą... w końcu Charlie wyznał jakie uczucia nim targają i jak bardzo cierpiał przez te wszystkie lata...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń