czwartek, 23 października 2014

Rozdział 7

Bardzo dziękuję za komentarze :*

Charlie
Stałem przed lustrem w swojej sypialni. Na łóżku leżał Matt, ziewając szeroko.
- Nie rozumiem, czemu musiałem tu tak wcześnie przyjść? - powiedział markotnie.
- Bo chcę, żebyś ocenił, czy coś z tych moich ubrań nadaje się na randkę. Jeśli nie, to muszę jeszcze iść na zakupy. – powiedziałem, patrząc po raz kolejny w lustro. Wszystko wydawało mi się nie pasować. Zrezygnowany pokręciłem głową. - Jutro byłoby za późno, dlatego jesteś tu dzisiaj.
- Charlie, wyglądasz dobrze. Naprawdę. W co się nie ubierzesz jest naprawdę efektowne. - powiedział.
- Ale to nie ma być efektowne, tylko... hmm, sam nie wiem, ale wiem, że to nie to. - powiedziałem z uporem.
- Czyli co, zakupy nas nie ominą? - zapytał z niezadowoloną miną, przekręcając się na plecy. Pokręciłem głową.
- Nie, nie ominą. Idziesz ze mną, albo mogę iść sam. Obojętne mi to. – powiedziałem, odkładając ubrania z powrotem do szafy. Blondyn podniósł się z ociąganiem z posłania.
- No dobra, to chodźmy.
Pół godziny później chodziliśmy już po galerii. Najpierw postanowiłem odwiedzić moje ulubione sklepy. Miałem nadzieję, że znajdę tam coś, co będzie mi pasować. Przymierzałem najróżniejsze spodnie, koszulki, bluzeczki, swetry i bluzy, ale nic, kompletnie nic mi się nie podobało.
- Rany, no i co teraz? - zapytałem zrezygnowany.
- Hmm, osobiście uważam, że przesadzasz, bo w tych wszystkich ciuchach wyglądałeś naprawdę dobrze, no, ale jeśli chcesz, to mogę cię zaprowadzić do sklepu, w którym ja się ubieram. - wzruszyłem ramionami.
- Możemy iść, ale nie jestem pewny, czy coś znajdę.
Sklep był urządzony w dość kontrowersyjny sposób. Mieszały się tam najróżniejsze style, od luźnych koszulek i plażowego stylu, poprzez czarne, mroczne ubrania, nie upominając dość skromne, ale naprawdę ładne ciuszki. Rozglądałem się przez chwilę, niepewny gdzie zawiesić wzrok, dopóki nie dostrzegłem ślicznego, zielonego swetra. Miał szerokie rękawy. Zapiany na duże, połyskujące, plastikowe guziki, o ładnie wyprofilowanym kształcie w tym samym kolorze, co sweter. Zdjąłem go z wieszaka i z miną zadowolonego dziecka, podszedłem do Matta.
- Patrz, jest prześliczny, ale czy nie jest zbyt kobiecy? - zapytałem.
- Nie. Przymierz go, a potem dobierzemy do niego resztę.
Sweter pasował idealnie. Był miękki w dotyku i naprawdę ciepły. Następne, co musiałem znaleźć, to bluzka i spodnie. Z tym było trochę trudniej, ale w końcu znalazłem z jasnego jeansu spodnie rurki. Miały one lekkie przetarcia na nogawkach, które dodawały zadziornego wyglądu. Do tego wszystkiego dobrałem biały t-shirt i...
- O kurwa. Gdybym był gejem, to na sto procent zakochałbym się w tobie. – zarumieniłem się. - Wyglądasz obłędnie. Ten Andrew padnie do twoich stóp. Jestem tego pewny. – powiedział, przyglądając mi się. Po chwili podszedł do jednej z półek z dodatkami. Nałożył mi na nadgarstek kilka cienkich, srebrnych i zielonych bransoletek. Zerknąłem na niego lekko sceptycznie. - Nie patrz się tak pasują ci. Teraz jest idealnie. Uwierz mi wiem co mówię. Idź się przebrać i marsz do kasy.
Spojrzałem jeszcze na siebie w lustrze. Uśmiechnąłem się, zadowolony z widoku, jaki w nim ujrzałem, przyznając w myślach racje Mattowi. Bransoletki faktycznie pasowały do całego stroju. Ciekawe co na to wszystko powie Andrew.
***
Andrew
*Wieczór, następny dzień.*
Byłem umówiony z Charliem i rozsadzała mnie wręcz niepohamowana ekscytacja i radość. Tony siedział razem ze mną w salonie i czytał książkę, opierając się o mnie, jak o wygodną poduszkę.
- Myślisz - odezwał się nagle - że uda ci się dojść z Charliem do porozumienia? Wiesz, ja... zawsze uważałem, że pasujecie do siebie idealnie i... marzyłem, by być z kimś równie tak blisko...- powiedział cicho, opuszczając głowę. Spojrzałem na niego zaskoczony. Widząc jego zawstydzoną minę, uśmiechnąłem się i potargałem go po włosach.
- Wierzę, że uda nam się dogadać. A Jeśli chodzi o ciebie, to jestem pewny, że trafisz na kogoś takiego. - Tony milczał przez chwilę.
- Tak naprawdę, to właśnie, dlatego tu przyjechałem. Mój były chłopak był ze mną dla kasy. Gdy tato dowiedział się, dlaczego brałem od nich tyle kasy powiedział, że muszę nauczyć się szanować siebie. Powiedział, że jestem wart wiele i nie powinienem trzymać przy sobie kogoś za pieniądze. Nie powiedziałem ci o tym wcześniej, bo było mi wstyd.- powiedział cicho.
- Nie masz czego się wstydzić. A tato ma rację. Jestem pewny, że znajdziesz kogoś, kto zobaczy w tobie coś, co go zatrzyma na wieki. - Tony uśmiechnął się, uścisnął mnie lekko i poszedł do swojego pokoju.
*~*~*~*
Następnego dnia od rana chodziłem jak na szpilkach, chciałem, by wszystko było idealnie, a Charlie mi zaufał na nowo. Tony przygotował śniadanie, a potem wzięliśmy się za dobór ubrań. Dzień wcześniej byliśmy w galerii i kupiliśmy parę rzeczy.
- Osobiście uważam, że będziesz naprawdę dobrze wyglądać w tych ciemnych jeansach i czarnej koszulce. - powiedział chłopak, przekrzywiając głowę. - Weź do tego ten granatowy sweter. - mruknął podając mi go. Spojrzałem do lustra, przyglądając się swojemu odbiciu.
- Ten komplet wygląda najlepiej, miałeś rację, namawiając mnie na kupno tych ciuchów. - powiedziałem zadowolony.
- No oczywiście, że tak. W końcu to ja wybierałem. A ja wiem co dobre.- powiedział uśmiechając się zadziornie.- Zostały ci dwie godziny, a ty nie mówiłeś, że masz coś jeszcze do zrobienia? - kiwnąłem głową.
- Masz rację, wrócę wieczorem. – powiedziałem, kierując się na przedpokój.
- Liczę na jakieś dobre newsy. – powiedział, idąc do salonu. Spojrzałem po raz ostatni do lustra i z pozytywnym nastawieniem, ruszyłem na zewnątrz.
***
Charlie
Siedziałem przy stole z zamyśloną miną, ignorując Matta. Zastanawiałem się, jak powinienem się zachować wobec Andrewa.
- Przestań tak główkować, Wiewióro. Będzie dobrze. Dotrzecie do happy end’u. Powiedz mi lepiej, po co mam tu przyjść wieczorem? - poczerwieniałem gwałtownie.
- Chodzi o to, że chcę trochę dokuczyć Andrewowi. Wiesz, on nie wie, że my się tylko przyjaźnimy. Poza tym, nie chcę, by zaczął się czuć zbyt pewnie. Może i jest to dziecinne ale nie chcę znów się sparzyć. - powiedziałem zawstydzony.
- Ach, to o to chodzi. Hmm, no dobra, ale żeby nie było, że on będzie chciał mnie zdzielić potem. – powiedział, kładąc głowę na stole.
- Nie martw się Andrewem, jest zwykle łagodny jak baranek. – powiedziałem, chichocząc. Spojrzałem na zegarek. - No dobra, to jak coś, wpadnij później, ja idę się szykować. Ty lepiej uciekaj, nie chcę, by Cię teraz zobaczył. - chłopak uśmiechnął się, mierzwiąc mi włosy.
- Ale ty jeteś przebiegły. No ale w porządku. Do zobaczenia później.- gdy blondyn wyszedł, postanowiłem wziąć długą i odprężająca kąpiel.
Zapach kokosa otaczał mnie dookoła. Piana przyjemnie muskała moje ciało. Moje myśli mimowolnie pomknęły w stronę Andrewa i jego przystojnej twarzy oraz wspaniałego ciała. Marzyłem, by móc się kiedyś z nim wspólnie wykąpać i kochać pośród ciepłej wody pełnej pachnącej piany. Moją wyobraźnię pobudziło moje spragnione dotyku ciało. Mimo zażenowania, zaspokoiłem swoje pragnienie fizyczne i z głośnym westchnieniem wyszedłem z wody. Ubrałem się w ciuchy kupione wczoraj i spróbowałem ułożyć włosy. Nagłe dzwonienie obwieściło pojawienie się Andrewa. Gdy otworzyłem drzwi przywitał mnie szeroki pełen uczucia uśmiech.
- Witaj, Kruszyno. Wyglądasz prześlicznie. – powiedział, całując mnie w policzek i przyglądając mi się błyszczącymi oczami. Zarumieniłem się lekko. Czułem, jak moje serce, bez zgody rozsądku, zaczyna bić szybciej.
***
Andrew
Gdy tylko zobaczyłem go w drzwiach, nie mogłem oderwać od niego oczu. Wyglądał po prostu prześlicznie. Jego oczy lśniły, niczym szmaragdy, podkreślane głęboką zielenią swetra. Spodnie opinały jego zgrabne pośladki, oraz szczupłe nogi, nie pozwalając mi do końca trzeźwo myśleć. Wyszliśmy z jego mieszkania kierując się prosto na parking. Otworzyłem przed nim drzwi do mojego samochodu.
- Kupiłem nam bilety do kina, w którym puszczają stare produkcje filmowe. – powiedziałem, mając nadzieję, że chłopak będzie zadowolony. Widząc, jaki nagły uśmiech zagościł na jego ustach, odetchnąłem z ulgą.
- Cudownie. Na jaki film idziemy? - zapytał.
- Wiem, że to oklepane, a ty oglądałeś ten film już parę razy, ale obstawiam, że ci się jeszcze nie znudził. Co powiesz na ,, Dirty Dancing"?
- O rany, kocham ten film. Oczywiście, że mi się nie znudził. - gdy dojechaliśmy do kina, Charlie prawie skakał w fotelu. Rozbawiony, zaprowadziłem go do odpowiedniej sali. Gdy zajęliśmy miejsca, niepewnie objąłem chłopaka, mając nadzieję, że nie zdenerwuje go to. Ten jedynie odprężył się, przytulając do mnie bardziej. Film zleciał niewiarygodnie szybko, wprowadzając chłopaka w doskonały humor. Gdy wyszliśmy z kina, rudowłosy spojrzał na mnie, obdarzając uśmiechem, jakiego nie widziałem już od paru tygodni.
- Film był świetny, jak zwykle z resztą, a Patrick… mógłbym paść do jego stóp gdybym mógł poznać go w czasach jego młodości. - powiedział ze złośliwym błyskiem w oczach. - To, co teraz?
- Teraz idziemy spacerkiem w jedno miejsce. Mam dla ciebie niespodziankę.
***
Charlie
Szliśmy ścieżką przez park. Słońce świeciło nadal, choć teraz było już o wiele chłodniej. Drzewa wiśni, które właśnie kwitły, sypały różowymi kwiatami, dodając otoczeniu niesamowitego uroku.
- Dokąd idziemy? – zapytałem, czując, jak ciekawość zjada mnie od środka.
- Zaraz zobaczysz. Już niedaleko. - powiedział chłopak, łapiąc moją dłoń. Początkowo chciałem ją wyrwać, ale czując ciepło bijące od niego i szczere... uczucie, nie zrobiłem tego. Po jakichś pięciu minutach, ścieżka rozstąpiła się, ukazując małą altankę nazywaną „ Świątynią zakochanych”. Na jej środku był postawiony stolik zastawiony jedzeniem. Świeczki paliły się, migocząc radośnie, a różowe płatki opadające z drzew roztaczały przyjemny zapach. Spojrzałem na niego zaskoczony oraz niezmiernie wzruszony.
- Mam nadzieję, że niespodzianka ci się podoba. Bardzo dobrze pamiętam, jak opowiadałeś mi gdy byliśmy w gimnazjum o swojej idealnej randce. Mam nadzieję, że jest tak, jak sobie wymarzyłeś. – powiedział, odsuwając mi krzesło. Kiwnąłem tylko głową.
- Tak, jest niesamowicie. Dziękuję.- kolację zjedliśmy w ciszy. Później przesiedliśmy się na ławeczkę, stojącą przy jednej ze ścian. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, aż w końcu westchnąłem głośno, opierając głowę o ramię bruneta.
- Charlie, skoro wszystko ma być tak, jak marzyłeś, to czy mogę cię pocałować? – zapytał, a ja poczerwieniałem i przytuliłem się do niego, odzywając niemrawo:
- Taaak. Ale to będzie mój pier...- nie dokończyłem, bo poczułem ciepłe usta, zachłannie całujące moje. Czułem się niepewnie, oddając pieszczotę,a równocześnie błogo i bezpiecznie. Pozwoliłem sobie na chwilę zapomnienia. Zapominając, że moja zemsta całą tę sielankę może  zburzyć.
***
Andrew
Postanowiłem, że odprowadzę Charliego pod blok. Jak się okazało, stał tam jakiś wysoki blondyn, który gdy tylko nas ujrzał, uśmiechnął się szeroko. Stężałem momentalnie.
- Charlie, dobrze, że już jesteś. Czekałem na ciebie, Wiewióreczko. – powiedział, łapiąc go za dłoń. Charlie zarumienił się lekko i pocałował go na przywitanie w policzek.
- Cieszę się, że już jesteś. – chłopak odwrócił się na chwilę w moją stronę. - Dziękuję za miło spędzony wieczór, Andrew. - i nie zwracając już na mnie uwagi, ruszył w stronę mieszkania wraz z blondynem, który patrzył na mnie przez moment, by w następnym momencie odwrócić się z zadowolonym uśmiechem.
Czułem, jak krew buzuje w moich żyłach. Ciężko było mi opanować nerwy, widząc mojego Charliego u boku kogoś obcego. Zaczynałem powoli rozumieć, jak musiał czuć się Charlie w momentach, gdy spotykałem się z Oscarem. Tyle, że ja nie zamierzałem się poddawać. Wiedziałam, że moja rudowłosa Kruszyna jest  Mi przeznaczona.
***
Charlie
- Myślisz, że przesadziłem? - zapytałem niemrawo, wchodząc do mieszkania.
- Mówisz o Andrewie? Nie, zrobiłeś bardzo dobrze i ciesz się, że mogę ci pomoc. Motywacja, jaka się pojawiła w jego oczach, powiedziała mi jedno: zależy mu na tobie i będzie walczył o twoje serce. Poza tym jestem pewny, że on wierzy w twoje uczucia i nie zwątpi w nie. - uśmiechnąłem się mimowolnie,siadając na kanapie.

,,Będzie walczył o moje serce? Oj, Andrew przecież ono od zawsze należało do ciebie. Ale dobrze, walcz. Pokaż, że ci zależy, bym później nie żałował, że oddałem ci je do reszty"

7 komentarzy:

  1. Pokarz, że ci zależy, bym później nie żałował, że oddałem ci je do reszty" " pokaż a nie pokarz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty lubisz mnie męczyć, prawda? D: To opko to jedno z moich ulubieńców, zawsze niecierpliwie go wyczekuję XD Niech Andrew walczy c:

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na next =^3^=
    Nie moge sie doczekać momentu, w którym Andre sie dowie, że ta akcja to tylko zemsta XP

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna ranka, też bym tak chciała, dlaczego w realu faceci nie są tak romantyczni?
    Mam nadzieję, że Charli nie będzie długo trzymał w niepewności Andrew :)
    A planujesz coś z nowymi bohaterami? Rozwiniesz ten wątek?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak planuje z nowymi bohaterami małe co nie co ale nie zapominaj że jeszcze dwóch panów nie poznaliście oni też będą włączeni w opowieść ale kto z kim to się dowiesz w następnych rozdziałach :)
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
  5. Witam,
    Andrew naprawdę się postarał, no i widać, że naprawdę chce walczyć o Charliego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń