czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 9

Dziękuję za komentarze

Andrew
Byłem bardziej, niż wkurzony. Od dnia, w którym Charlie powiedział mi, co czuje, nie odezwał się do mnie ani słowem. Unikał mnie, jak to tylko jest możliwe. Chłopak nie odbierał telefonów ode mnie. Miałem już tego serdecznie dość.
- Cholera! - krzyknąłem sfrustrowany.
- Bracie, rusz do niego swoje cztery litery, a nie czekasz, aż on ci pozwoli na zbliżenie do siebie - odezwał się Tony, wychodząc ze swojej sypialni.
- Łatwo ci powiedzieć, młody. Wiesz, ja nie mam ochoty dostać na dzień dobry w twarz, a moja kruszyna jest dość nerwowa – powiedziałem, mimowolnie się uśmiechając, gdy pomyślałem o Charliem.
- Och, nie da się nie zauważyć. Właśnie dlatego go lubię - mówił chłopak, wchodząc do kuchni. Po chwili wyszedł z niej miską pełną popcornu.
- A ja się zastanawiałem ostatnio, gdzie mi wszystkie żarcie znika - powiedziałem złośliwie. Tony poczerwieniał raptownie.
- Sugerujesz coś, wstrętny, starszy bracie? Ja wcale dużo nie jem, a ty jesteś po prostu skąpy –fuknął i z wysoko uniesioną głową wyszedł z salonu. Byłem zadowolony, że Tony zaczął się zachowywać tak, jak przed poznaniem swojego byłego, a przede wszystkim, że nie jest taki zarozumiały. Cieszyło mnie, że brat okazał mi zaufanie i powiedział, dlaczego tu tak naprawdę jest. Ważne było teraz, żeby znów nie trafił na jakiegoś kretyna. Odetchnąłem głęboko i wstałem z kanapy. Z ociąganiem ruszyłem do swojej sypialni po parę rzeczy, a potem wyszedłem z mieszkania.
Korzystając z rady Tonego, postanowiłem iść do domu Charliego. Sam nie wiedziałem, co chce mu powiedzieć, ale byłem pewien, że nie chcę, by ta cisza dłużej trwała miedzy nami. Ciągle miałem w głowie naszą randkę. To, jak ufnie przytulał się do mnie, smak jego ust. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł go wziąć w ramiona. I nie wypuszczać z nich nigdy.
***
Charlie
Wracałem spokojnym krokiem z pracy. Minął prawie tydzień, od kiedy ze sobą rozmawialiśmy. Gdy zgodziłem się na randkę z nim, wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Miałem nadzieję, że wreszcie dojdziemy do porozumienia, a ja... będę mógł zaznać nareszcie szczęścia przy jego boku. Niestety, nie zapowiadało się na to. Po moim spektakularnym wykrzyknięciu mu, co myślę o tej sytuacji, nie odważyłem się mu spojrzeć w oczy. Wiedziałem, że mu się to nie podoba, ale ja... nie potrafiłem się przełamać. Gdy wszedłem do domu, otoczyła mnie przytłaczająca cisza.
Z niemrawą miną poszedłem do salonu, tam włączyłem dość głośno muzykę. Poszedłem następnie się przebrać i juz w odrobinę lepszym humorze poszedłem do kuchni, przygotować sobie jakiś obiad. Gdy zacząłem gotować, po całym domu zaczęły się roznosić przyjemne zapachy.
Szykowałem właśnie talerz, by nałożyć sobie jedzenie, gdy usłyszałem dość głośne zawodzenie zza okna. Wyjrzałem przez nie zdziwiony, a tam zobaczyłem... małego, rudego kotka, z zielonymi oczkami. Zachichotałem rozbawiony i czym prędzej, wyszedłem z mieszkania, zabierając przy okazji kawałek mięsa.
Maluch siedział na trawie na podwórku. Gdy tylko mnie zobaczył, a raczej poczuł, podszedł do mnie. Przykucnąłem ostrożnie i wyciągnąłem w jego stronę dłoń z jedzeniem.
- Cześć, mały. Jesteś godny, co? Proszę - powiedziałem. Futrzak zaczął jeść, niezmiernie zadowolony. Przyglądałem mu się przez chwilę, a potem, gdy zjadł, podniosłem go ostrożnie. - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. Chodź do mnie. Wydaje mi się, że będzie ci lepiej w ciepłym mieszkaniu, niż na dworze – mruknąłem, głaszcząc go po łebku. Kotek mruczał zadowolony, ocierając się przy tym o mnie.
Gdy byłem z powrotem w domu, podgrzałem i nalałem mleko rudemu, a sobie nałożyłem obiad. Miałem już usiąść do stołu, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Westchnąłem głęboko i niezadowolony poszedłem otworzyć drzwi.
Ze zdziwieniem odkryłem, że na mojej wycieraczce stoi Andrews. Otworzyłem drzwi z ociąganiem.
- Co ty tu robisz? - zapytałem mało grzecznie.
- Co tu robię? Przyszedłem zakończyć wreszcie to wszystko. Nie chcę dłużej czekać, chcę mieć ciebie tylko dla siebie - powiedział i bez ostrzeżenia pocałował mnie w usta. Stałem przez chwilę skamieniały, nie wiedząc, jak zareagować. Czując jednak jego ciepły język na swoich wargach, nie umiałem się dłużej powstrzymać.
Nie patrząc już na nic, zarzuciłem mu ramiona na szyję i oddałem pocałunek. Czułem się bardziej, niż wspaniale. Ciepło, jakie biło od Andrewa, otaczało mnie, sprawiając mi ogromną przyjemność. Po moich plecach przeszedł dreszcz przyjemności...
Nagle do mojego otępiałego umysłu dotarło głośne miauczenie. Oderwałem się od bruneta niechętnie i spojrzałem za siebie. Mały futrzak stał przed drzwiami i przyglądał nam się.
- Mała paskudo, nikt cię nie nauczył kultury? - zapytałem mało inteligentnie. Brunet, słysząc moje słowa, zachichotał i objął mnie ostrożnie w pasie.
- O, Charlie, nie wiedziałem, że masz brata bliźniaka. A może to siostra? - pokręciłem głową z niedowierzaniem i powiedziałem:
- Nie wiem, czy to siostra, czy to brat. Znalazłem tego malucha chwilę przed twoim przyjściem. - odwróciłem się w jego stronę. Spojrzałem na niego niepewnie i zapytałem: - Chcesz... zostać na obiedzie? Dopiero co skończyłem gotować. - Andrew pocałował mnie w policzek.
- Z miłą chęcią. - uśmiechnąłem się zadowolony, że chłopak się zgodził. Gdy zamknąłem za nami drzwi, czym prędzej nałożyłem na drugi talerz jedzenie i postawiłem przed nim.
Przy stole zapanowała krępująca cisza. Nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Brunet nie wydawał się jednak przejmować ciszą, panującą miedzy nami.
Przełknąłem głośno i odważyłem się nareszcie odezwać.
- Andrew, i... co teraz? Chodzi mi o nas. Znaczy... - poczerwieniałem gwałtownie. Nie wiedziałem, jak mam to ująć. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Zawsze myślałem tylko o Andrewie więc nie umawiałem się z nikim.
Chłopak uśmiechnął się i odpowiedział:
- No co, to proste, teraz nie ma już ja i ty, tylko my. Ja… - brunet się podniósł z miejsca i podszedł do mnie. - ...ja cię naprawdę kocham. I… chcę być tylko z tobą. Oczywiście, jeśli chcesz. Wiem, że okropnie cię zraniłem, ale ja naprawdę żałuję tego i... nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. – poczułem, jak pod powiekami zbierają mi się łzy.
Uśmiechnąłem się do niego i przytuliłem.
- Oczywiście, że chcę. Nawet nie wiesz, ile razy marzyłem o tej chwili. – powiedziałem szczerze. Poczułem ciepły pocałunek na skroni. W tym momencie nie pamiętałem tego, co złe, tylko to, co było dobre oraz myślałem, co nas jeszcze czeka.
***
Andrew

Czułem, jak przepełnia mnie ogromna radość. Nareszcie trzymałem Charliego blisko siebie. Czułem jego przyjemny zapach, ciepło bijące od niego. Wydawało mi się, że lecę na chmurce. Przytuliłem go mocniej do siebie i zapytałem:
- Może jutro wyjdziemy gdzieś razem? Mamy razem wolne, więc... - chłopak pokręcił głową, uśmiechając się przepraszająco.
- Nie mogę, obiecałem Alice, że jutro do niej wpadnę. Ale wiesz co... może pójdziesz ze mną? - słysząc to, skrzywiłem się mimowolnie. Blondynka, mimo że chciała szczęścia brata, to nadal była na mnie zła i patrzyła nieufnie. Widząc jednak jego błagalne spojrzenie, wymiękłem.
- Jeśli chcesz, to pewnie. W końcu zobaczę tę twoją ukochaną siostrzenicę. - Charlie rozpromienił się.
- Świetnie, to jutro przyjdziesz do mnie około jedenastej i pojedziemy. - przeczesałem delikatnie jego włosy, zadowolony, że sprawiłem mu radość.
Do domu wróciłem dość późno, ale za to bardziej, niż szczęśliwy. Tony już spał, więc najciszej, jak umiałem, wziąłem szybki prysznic. Napisałem jeszcze kartkę, by chłopak mnie obudził w razie, gdybym nie wstał do dziesiątej i położyłem się spać. Nareszcie, spokojny.
~*~
- Hej, Andrew, ty nie miałeś wstać o dziesiątej? - otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na zegarek.
- O cholera! Tak, miałem wstać o dziesiątej. Czemu mnie nie obudziłeś? - zapytałem z wyrzutem.
- Bo sam dopiero co wstałem, marudo. A co, dogadaliście się jakoś z Charliem? – kręcił się po kuchni. Uśmiechnąłem się szeroko idąc do łazienki.
- Tak, od wczoraj jesteśmy oficjalnie razem - powiedziałem zadowolony.
- Co?! Dlaczego ja o tym nic nie wiedziałem wcześniej?!
- Bo szpałeś - powiedziałem z ustami pełnymi pasty.
- Nie gadaj tam, tylko się ruszaj, bo twój chłopak będzie musiał na ciebie czekać. Zrobię ci kanapki –uśmiechnąłem się w duchu. Jak to cudownie brzmi.
Gdy godzinę później zapukałem do drzwi Charliego, uśmiechałem się szeroko, niezmiernie szczęśliwy. Po chwili, gdy chłopak wpuścił mnie do środka, nie mogłem od niego oderwać wzroku. Pocałowałem go delikatnie w usta.
- Cześć, kruszyno – powiedziałem, przytulając go do siebie.
- Cze...
- Miauu - Charlie nie zdążył się odezwać. Na przedpokój przypałętał się rudy futrzak, zawodząc głośno.
- Oj, przepraszam Mefi. Już ci daję jeść - zachichotałem.
- Nazwałeś kota Mefistofeles? - chłopak uśmiechnął się szeroko.
- No tak. Chodź, musisz chwilę poczekać, zanim się zbiorę – powiedział, całując mnie w policzek. W kuchni dał rudemu jeść i poszedł do łazienki, a ja zadowolony wziąłem się za picie herbaty.
Gdy nareszcie, po paru-nastu minutach, pojawił się w kuchni, zebraliśmy się i pojechaliśmy prosto do domu Alice. Dziewczyna była zaskoczona, widząc nas razem, ale nie skomentowała tego. Rzucała mi jednak co chwilę ostrzegawcze spojrzenia. Gdy usiedliśmy w salonie, Charlie od razu porwał małą Katy w ramiona, uśmiechając się przy tym radośnie.
- Cześć, śliczna, dawno się wujek z tobą nie widział - powiedział miękko.
- No, dawno. Biedna zaczynała już zapominać, jak wyglądasz - powiedziała złośliwie. - A tak w ogóle, to co on tu robi? – zapytała, wskazując na mnie. Chłopak zaczerwienił się lekko.
- Eee... stwierdziłem, że skoro już się z tobą na dzisiaj umówiłem, a z Andrewem chcieliśmy... no, spędzić trochę czasu, to może przyjechać ze mną - wyjąkał i spuścił głowę. Blondynka przez chwilę patrzyła to na mnie, to na niego i w końcu powiedziała:
- No, nareszcie! Byłam ciekawa, ile jeszcze będę musiała czekać, zanim to usłyszę - powiedziała i jak gdyby nigdy nic, poszła do kuchni. Spojrzałem na Charliego skołowany. Ten, tylko wzruszył ramionami i z rozanieloną miną, znów odwrócił się w stronę niemowlęcia.
Westchnąłem ciężko, co spotkało się z chichotem ze strony Toma.
- Nie przejmuj się. Mnie Alice nie raz też tak zbywa. Tacy już są. Trzeba przywyknąć. - pokiwałem głową.
- Uwierz mi, po tylu latach spędzonych z Charliem, jestem tego świadom - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Rudowłosy podniósł na mnie wzrok.
- Co mnie obgadujesz?
-Nic, tak sobie tylko rozmawiamy. A ty, lepiej nie ściskaj i nie przytulaj tak tej małej. Pamiętaj, że to nie pluszak. – Charlie, słysząc to, nadymał policzki i spojrzał na mnie oburzony.
-No wiesz. Jestem tego świadomy. A poza... – zamilkł, gdy zobaczył siostrę.
-A ty, co masz taką minę? - zapytała Alice, stawiając na stole ciasto i kubki z kawą.
- Nic. - powiedział już mniej naburmuszony, siadając przy stole. Nie wypuszczał jednak małej nawet na chwilę z rąk. Patrząc tak teraz na niego, przyszło mi na myśl, że może za jakiś czas, my będziemy mieć taką małą kruszynkę i że będziemy bardzo szczęśliwi.
***
Charlie
Wyszliśmy od Alice dość późnym popołudniem. Andrew wyglądał na dość zamyślonego. Stanąłem na palcach i cmoknąłem go w policzek. Brunet spojrzał na mnie zdziwiony.
- A ty, co taki zamyślony? - zapytałem.
- A nic - powiedział. - Idziemy jeszcze do ciebie, a może do mnie? - zapytał z lekkim uśmiechem.

- Do mnie lepiej. Musze nakarmić Mefistofelesa - powiedziałem. Andrew zachichotał i objął mnie ramieniem. Przytuliłem się do niego, naprawdę szczęśliwy. To był nasz pierwszy dzień spędzony razem, jako para. Byłem naprawdę szczęśliwy, a w moim sercu zagościła nadzieja, że nie jest on ostatni.

10 komentarzy:

  1. Yaaaay <3 W końcu <3 Według mnie, Charlie powinien najpierw uderzyć do w mordę, a potem pocałować, ale dobra, nie bądźmy wybredni, przecież każdemu się nie wpasujesz :D Tak btw, to bardzo mi się podoba ten kotek, ze względu na wyczucie czasu. Ciekawe, czy gdy będą mieli zamiar się ze sobą przespać to też zacznie miałczeć i starania Andrewa pójdą się pieprzyć XD

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Beda mieli kruszyne? Czy to oznacza, ze Charlie moze zachodzic w ciaze? Blagam nie, prosze. Tylko nie to ;((((
    To opowaidanie jest za fajne zeby je tak spieprzyc..


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pewnie mi nie wybaczysz, że ,,spieprzyłam" tak opowiadanie?? ;) Przepraszam ale jestem ogromną fanką opowiadań mpreg i zwykle będzie się ten wątek się pojawiać czy przy parach głównych czy pobocznych *.* więc trzeba przymknąć na to oko. Mogę jednak ci obiecać że w następnym opowiadaniu mimo sugestii co do ciąży bohatera, nie opisze tego :D
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. kolejna niezła autorka, która spieprzy kolejne dobre opowiadanie kretyńską ciążą. serio, odechciewa się czytać.
      a szkoda.
      wyjaśni mi ktoś ten kretyński fenomen męskiej ciąży, bo chyba jestem na to za stara albo po prostu wolę normalne opowiadania?

      ~Sachan

      Usuń
    3. Ej no ludzie, to jej opowiadanie. Skoro nie chcecie go czytać, to przynajmniej oszczędźcie niemiłych komentarzy. Sama nie jestem zwolenniczką męskich ciąży (nie szukam takich opowiadań na siłę), ale przeczytam, jeśli opowiadanie będzie naprawdę dobre c:

      Usuń
    4. Chciałam zauważyć, że już przy Kronikach Watahy Południowej pisałam że lubię opowiadania mpreg i będzie się to często pojawiać w moich opowiadaniach.

      Usuń
  3. Czyżby? będzie nowy dzidziuś ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajnie lubię jak bohaterzy mogą zachodzić w ciąży :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    zaczyna się powoli układać między chłopakami, oby Andrew teraz nic nie spieprzył, a ten kot uroczy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń