Co do rozdziału na Szalone Fantazje Dwóch Yaoistek pojawić się powinien w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Musicie nam wybaczyć, ale mamy trochę mało czasu....
Charlie
Następnego
dnia rano, gdy jako tako się ogarnęliśmy, wzięliśmy się za
pakowanie moich rzeczy. Gdy wczesnym popołudniem dotarliśmy do domu
bruneta, od progu przywitał nas rozbawiony Tony.
-
Hahahah i pomyśleć, że wierzyłem, że rzucisz się na niego po
przekroczeniu progu tego domu. A ty już nie wytrzymałeś u niego.
Hahahah. - poczerwieniałem gwałtownie, chciałem już coś
powiedzieć, ale uprzedziła mnie pięść Andrewa, lądująca na
głowie młodszego chłopaka.
-
Nic już więcej nie mów - powiedział groźnie, mimo to,
uśmiechając się lekko. Po krótkiej rozmowie, poszedłem się
rozpakowywać do sypialni Andrewa i... mojej. Właśnie wkładałem
moje ubrania do jednej z komód, gdy poczułem ciepłe ramiona,
obejmujące mnie w tali. Uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem w
stronę mojego kochanka. Oczy chłopaka wyrażały tylko i wyłącznie
ogromną miłość.
-
Masz ochotę może pójść dzisiaj na jakąś randkę? – zapytał,
dotykając delikatnie mojego policzka. Kiwnąłem głową.
-
Z miłą chęcią, ale dopiero wieczorem, bo umówiłem się z
Stevenem w galerii - powiedziałem. Andrew pocałował mnie w skroń.
-
W porządku. To ja wszystko przygotuję i o dwudziestej razem gdzieś
pójdziemy - powiedział i wyszedł z pokoju. Gdy tylko drzwi się
zatrzasnęły, niczym zakochana małolata, podskoczyłem do góry z
radość, by z następnej chwili, z niemym krzykiem na ustach, rzucić
się na łóżko.
Czterdzieści
minut później wyszedłem z domu, by spotkać się z nowym znajomym.
Gdy byłem już prawie na miejscu, przede mną niczym z podziemi
wyrósł…
-
Oscar - powiedziałem zdziwiony i równocześnie zdenerwowany.
-
Ooo... witaj, pokurczu. Widziałem, że się wprowadziłeś do domu
mojego i mojego ukochanego. Ładnie to tak? - zapytał z szyderczym
uśmiechem. – Och, ale wiesz, jestem spokojny, wiem, że niedługo
on będzie znów mój, a ty nawet nie będziesz wiedział, jak i
kiedy to się stało - powiedział pewnym głosem. Zbladłem
gwałtownie. – Hahah, a i wiesz co, radzę ci uważać, żeby za
jakiś czas nie okazało się, że zostaniesz samotnym rodzicielem. O
wypadki przy pracy nie trudno, prawda? - powiedział i wesoło, wręcz
podskakując, odszedł, nie zwracając na mnie uwagi. Zmartwiłem
się, nie na żarty, nie wiedząc czego mogę się spodziewać po tym
okropnym chłopaku.
-
Wszystko dobrze? - koło mnie stał Steven i przyglądał mi się
uważnie. Uśmiechnąłem się, jak najnaturalniej.
-
Tak. To co, idziemy? Pokażę ci naprawdę fajne miejsca –
powiedziałem, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomnę o tym
dość nieprzyjemnym spotkaniu.
***
Andrew
Gdy
Charlie wyszedł z mieszkania, przymknąłem na chwilę oczy, by w
następnej chwili pacnąć się prosto w czoło.
-
Cholera jasna! Randka?! I gdzie ja mam go niby zabrać?! - usiadłem
na krześle, głęboko się zamyślając.
-
Do ogrodu botanicznego. Dzisiaj jest noc z kwiatami. Ogród jest
otwarty przez całą noc, a wstęp nic nie kosztuje. - spojrzałem
zaskoczony na brata, by w następnym momencie rzucić się na niego i
mocno przytulić.
-
Jesteś geniuszem, Tony. - ten uśmiechnął się szeroko i
powiedział nieskromnie:
-
Wiem o tym, ale ty mnie nigdy nie doceniasz. - puściłem go tak
szybko, jak go wcześniej złapałem.
-
Jesteś bardziej niż niemożliwy - powiedziałem i wyszedłem z
kuchni, by zadzwonić do ogrodu, by dowiedzieć się dokładnie,
kiedy jest otwierany.
Gdy
Charlie wrócił do domu za piętnaście ósma, wiedziałem, że coś
jest nie tak. Chłopak wyglądał na dość zamyślonego i
najwyraźniej czymś zmartwionego.
-
Coś się stało? – zapytałem, przyglądając mu się uważnie.
Rudowłosy uśmiechnął się do mnie delikatnie i pokręcił głową.
-
Nie, wszystko jest w porządku. W ogóle, to wiesz, że w sklepie, w
którym pracuje Steven, potrzebują kogoś na weekendy i... będę
się starał o tę posadę. - spojrzałem na niego zaskoczony.
-
Ale po co? - zapytałem zdziwiony. Ten tylko pocałował mnie w
policzek i uśmiechnął się po raz kolejny.
-
Zobaczysz. Idę się przebrać i możemy iść - powiedział i
zniknął za drzwiami sypialni. Gdy po pięciu minutach pojawił się
ponownie, nie mogłem od niego oderwać wzroku. Miał na sobie dość
obcisłe, jasne jeansy, idealnie podkreślające jego kształtne
pośladki. Zielona koszula, jaką na siebie nałożył, podkreślała
intensywny kolor jego tęczówek. Przełknąłem ślinę, nie mogąc
się na niego napatrzyć. – To, co... idziemy? – zapytał,
patrząc na mnie nieśmiało. Otrząsnąłem się i z uśmiechem
powiedziałem:
-
Oczywiście. - droga do ogrodu botanicznego minęła nam dość
spokojnie. Gdy dotarliśmy na miejsce, Charlie spojrzał na mnie
wzrokiem pełnym niezrozumienia.
-
Co tu robimy, przecież Ogród jest teraz zam…
-
Otwarty – powiedziałem, widząc, jak jego oczy zaświeciły się z
ekscytacji.
-
Naprawdę? To cudownie. - nie pytając mnie już o nic, pociągnął
w stronę wejścia. Gdy byliśmy już w środku, zewsząd otoczyła
nas bujna i kolorowa roślinność. Wszędzie rosły egzotyczne
kwiaty, które wabiły nie tylko kolorami, ale też i zapachami. Mój
ukochany zaczął latać od jednej rośliny do drugiej, podziwiając
ją z nie małym zachwytem, a ja podążałem za nim z czułym
uśmiechem, ciesząc się wewnątrz, że poprawiłem mu choć trochę
humor.
***
Charlie
W
ogrodzie botanicznym poczułem się niczym w innym świecie. Wszędzie
zachwycały żywe barwy i słodkie zapachy. W tym momencie nie
chciałem myśleć o Oscarze. Cieszyłem się możliwością
trzymania mojego Andrewa za rękę i wspólnie z nim podziwiania tych
niezwykłych roślin. Właśnie miałem podejść i przyjrzeć z
bliska rosiczce, gdy moją uwagę przykuł całkiem inny obraz.
Mężczyzna może w wieku trzydziestu lat, siedział na ławce i
powoli się głaskał po dość dużym brzuchu. Wyglądał na bardzo
spokojnego, a z jego oczu biło szczęście. Po chwili do ławki
podbiegł mały chłopiec z kubkiem wody. Z szerokim uśmiechem podał
go swojemu tacie. Za nim podążał, niewiele starszy od tego
siedzącego na ławce, mężczyzna. Uśmiechał się czule do
dziecka. Gdy maluch usadowił się wygodnie u boku swojego rodziciela
i przytulił się, ten zajął miejsce z drugiej strony. A potem
delikatnie położył dłoń na brzuchu swojego męża. Cała scena
wydawała się, jakby wyrwana z jakiegoś filmu lub książki. Już
miałem odejść, gdy do mojej świadomości coś dotarło. ,,Hahah,
a i wiesz co, radzę ci uważać, żeby za jakiś czas nie okazało
się, że zostaniesz samotnym rodzicielem. O wypadki przy pracy nie
trudno, prawda?” Czy Andrew zostawiłby mnie, gdyby się okazało,
że jestem w ciąży? Czy umiałby się zachować jak ten mężczyzna
wobec swojego męża? Pokręciłem głową, chcąc odgonić te
niedorzeczne myśli. W ciąży przecież nie byłem, bo od jednego
razu raczej nie mógłbym być. A poza tym, Andrew nigdy by mnie źle
nie potraktował.
-
Wszystko w porządku? - jakby czytając w moich myślach, Andrew postanowił się do mnie odezwać, obejmując delikatnie.
-
Tak, zagapiłem się. Chodź, chcę zobaczyć rosiczki. - brunet
tylko pokręcił głową i pozwolił mi się poprowadzić.
Resztę
wieczoru spędziliśmy, oglądając najróżniejsze okazy kwiatów.
Gdy wracaliśmy do domu, przytuliłem się do boku mojego chłopaka,
próbując się pozbyć obaw, które nie chciały zniknąć z mojej
głowy. Czułem się osaczony przez swoje obawy i wspomnienia. Nagle
poczułem delikatny pocałunek na skroni.
-
Nie wiem, czym się tak martwisz, ale wiem, że niepotrzebnie robisz
to sam - powiedział spokojnym głosem, a ja poczułem, jak po moich
policzkach spływają powoli łzy.
-
Nie, to nic. Już nic, ale... pocałuj mnie... proszę - szepnąłem
cicho. Andrew, bez chwili zastanowienia, zrobił, o co go prosiłem.
Jego wargi były ciepłe. Dawały mi w tym momencie poczucie
bezpieczeństwa, miłości, a także ogromnego pożądania, jakie nas
ogarnęło. Gdy tylko weszliśmy do klatki schodowej, Andrew bez
żadnego ostrzeżenia wziął mnie na ręce.
-
Co ty robisz? Musimy się uspokoić. Nie zapominaj, że w domu jest
twój brat. - brunet uśmiechnął się tylko szeroko i pocałował
mnie po raz kolejny.
-
Nie ma go, postanowił nocować u kolegi. - gdy weszliśmy do domu
ruszył prosto do naszej sypialni. - Także mamy całą noc tylko dla
siebie - dodał i zaczął mnie rozbierać. Wszelkie wątpliwości
czy też obawy, jakie gdzieś na dnie mojego umysłu się kołatały,
zniknęły jak ręką odjął. A to dzięki niemu.
***
Andrew
Gdy
po wszystkim leżeliśmy w łóżku, Charlie przytulał się do mnie,
mrucząc prawie jak Mefistofeles.
-
A ty, co? – zapytałem, delikatnie wplatając palce w jego włosy.
Kochałem ten delikatny rudy kolor. Tak samo, jak te zielone,
błyszczące oczy i drobne piegi, obsypujące jego policzki i nos.
Pocałowałem go delikatnie w policzek, na co ten się uśmiechnął.
-
Wiesz... dzisiaj ktoś powiedział mi, że za niedługo się
nacieszysz moją bliskością i nawet nie zauważę, gdy znikniesz,
ale teraz... gdy mnie przytulasz, mam poczucie, że to niemożliwe...
bo ty mnie kochasz. Prawda? – zapytał, a ja spojrzałem na niego
zszokowany.
-
Oczywiście, że tak. Nie masz nawet w co wątpić – powiedziałem,
przytulając go mocno. Chłopak odprężył się i wtulił bardziej
we mnie.
-
To dobrze. Ja ciebie... kocham – powiedział, zasypiając, a mnie
zostawiając z głową pełną pytań.
***
Tony
Szedłem
właśnie ze znajomym do naszego stolika, wraz z zamówionymi
napojami, gdy moją uwagę przykuł pewien chłopak. Ale nie byle
jaki, tylko... istne bóstwo. Idealny przykład niegrzecznego chłopca
polanego lukrem. Zatrzymałem się, aż czując się, niczym rażony
prądem. Chciałem się ruszyć z miejsca, by nie sterczeć w miejscu
jak idiota, gdy moje bóstwo odwróciło głowę w moją stroną i
spojrzało prosto w moje oczy. Jego wzrok był niesamowity, jakby
fioletowy, niczym bez, z dodatkiem delikatnego różu. Piękne...
-
Eeee... Hej - powiedziałem niepewnie. Chłopak przyglądał mi się
przez chwilę, po czym z drapieżnym uśmiechem podszedł do mnie i
powiedział:
-
Cześć, śliczny, co tutaj robisz? - czułem się, niczym
zahipnotyzowana przez węża ofiara.
-
Przyszedłem z kumplem, by nie przeszkadzać starszemu bratu dobierać
się do jego partnera - chłapnąłem bardzo szczerze i
poczerwieniałem widowiskowo.
-
Hmm, to dość miłe z twojej strony. Mogę się dosiąść? –
zapytał, a ja tylko kiwnąłem głową, nie mogąc uwierzyć w to,
co się dzieje. - Samuel. - wyciągnął w moją stronę dłoń.
Uścisnąłem ją nieśmiało, nie mogąc uwierzyć, że jego imię
brzmi tak niesamowicie... anielsko. Pokręciłem głową, mając
nadzieję odgonić te niedorzeczne myśli.
-
Tony, a to… - powiedziałem, wskazując na znajomego, gdy
podeszliśmy do stolika - ...jest Josh.
Blondyn,
jakby nie do końca zainteresowany tym faktem, spojrzał na mnie
płonącym wzrokiem. Poczułem, jak dreszcz przebiega mi po plecach.
-
Piękne imię, Tony – powiedział, przeczesując delikatnie moje
włosy. Po czym delikatnie mnie pocałował w usta. Skamieniałem.
Chłopak spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku i uśmiechnął się
przepraszająco. – Cóż, jest później, niż myślałem i na mnie
już czas, ale mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - powiedział
i wsadzając w moją dłoń kartkę, odszedł powoli w stronę
wyjścia.
***
Samuel
Gdy
wyszedłem z baru, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Nareszcie po
10 latach znów spotkałem mojego Tonego.
,,Stałem
na środku polanki w parku. Wszędzie dookoła było mnóstwo
kwiatków. Słyszałem, jak dalej na placu zabaw bawią się dzieci.
Posmutniałem lekko. Żadne z nich nie chciało się ze mną bawić.
Bały się mnie, mówiąc, że mam dziwne oczy. Miały one delikatny
fioletowo-różowy kolor. Dokładnie taki sam, jaki mojej mamusi. Mi
się podobały, ale inne dzieci uważały, że jest brzydki.
Westchnąłem głośno i usiadłem zrezygnowany na trawie.
-
Dlaczego siedzisz tu sam? - usłyszałem ciche pytanie za sobą. Gdy
się odwróciłem, zobaczyłem chłopca o czarnych włoskach i
złotych oczkach.
-
Bo mam nietopo... nietypowy kolor oczu. I inni mówią, że jestem
dziwny.– powiedziałem po czy dodałem gdy zrozumiałem, że też
się z innymi dziećmi nie bawi.- Ty też dlatego się z nimi nie
bawisz. Bo masz nietypowy kolor?- zapytałem, wpatrując się w niego
z niedowierzaniem. Chłopiec przekrzywił głowę na bok i
powiedział:
-
Nietypowy? Dlaczego? Mam złote oczka. Przecież to normalny kolor
tak, jak i twój - powiedział z szerokim uśmiechem. - Jestem Tony.
Chcesz się pobawić? – zapytał, wyciągając w moja stronę dłoń.
Kiwnąłem głową.
Gdy
wieczorem Tony musiał już wracać do domu, podszedłem do niego i
pocałowałem go w policzek.
-
Kiedyś, jak się znów spotkamy, to zostaniesz moją żoną.
Będziemy już na zawsze razem Oboje z nietypowymi kolorami oczu -
powiedziałem uroczyście, na co on tylko zachichotał.
-
Masz normalny kolor. Fioletowy, a przy tym bardzo ładny - powiedział
i machając mi na pożegnanie, odszedł ze swoją mamą.”
Tak,
teraz będziemy już na zawsze...
,,- Tak. To co, idziemy? Pokarzę ci naprawdę fajne miejsca – powiedziałem, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomnę o tym dość nieprzyjemnym spotkaniu." uch.... ,,POKAŻĘ" POKAŻĘ! Ż Ż Ż Ż Ż Ż!
OdpowiedzUsuńGlupi Oscar mnie juz wkurza. Niech sie w koncu odwali od biednego Charliego. Chociaz przyznam, nie zaszkodzi mi drama ;D
Na poczatku myslalem, ze Tony natknal sie na Oscara. Szkoda, ze tak sie nie stalo, ale i tak jestem ciekaw kim jest Samuel. Troche glupie bylo to, ze go pocalowal w usta. Pierwsze spotkanie, do tego w sekunde sie domyslil, ze Tony jest gejem?
Pozdrawiam
Damiann
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOooooooooooo
OdpowiedzUsuńSUPER
To teraz mamy dwie parki ^•^
Niepokoi mnie Oskar i jestem ciekawa czy Charlie zajdzie w ciąże ( mam dylemat na co bardziej czekać T^T )
Pozdro i weny :*
Jaki znowu Samuel? T^T </3 Oskar jest beznadziejny, nienawidzę go z całego mojego małego, uroczego i delikatnego serduszka ;_; Samuela w sumie mogłabym polubić gdyby nie to, że liczyłam na Matt x Tony XDD Ale cóż, bywa :c
OdpowiedzUsuńWeny,
Alice
Witam,
OdpowiedzUsuńoby Oscar czegoś nie wymyślił, chociaż uważam, ze Charlie powinien powiedzieć Androwi o tym spotkaniu z Oscarem, ciekawe czy Tony skojarzy Samuela z tym chłopcem, z którym kiedyś się bawił....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia