czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 12

Dziękuję za komentarze *.*
Czyżby było was coraz mniej tutaj ???

Charlie  

    Stałem za ladą. Nie czułem się za dobrze, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Mieszkałem u Andrew od dwóch miesięcy. Niestety, nie mogłem już mówić, że się nam świetnie układa. Jakoś od dwóch tygodni zachowywał się dziwnie. Był nerwowy, wściekał się o byle co i odsuwał mnie od siebie. Nie wiedziałem, co jest tego powodem, a on sam nie chciał mi tego wyjaśnić. Tony próbował z nim porozmawiać, ale bez większego efektu. Wydałem kolejną resztę z kasy i z westchnieniem usiadłem na krześle.
- Co jest, Rudzielcu? Wyglądasz, jakbyś miał problem. Co się dzieje? - pokręciłem lekko głową z uśmiechem.
- Wszystko dobrze. Naprawdę. Po prostu nie dogaduję się ostatnio najlepiej z moim chłopakiem - powiedziałem.
- Żartujesz? Przecież można by powiedzieć, że jesteście dla siebie stworzeni. Więc, w czym problem? - zapytał, opierając się o blat. 
- Szczerze, to ja sam nie wiem. Po prostu ostatnio zaczął się zachowywać inaczej. Jakby z dystansem. A gdy próbuję z nim rozmawiać, odwraca głowę i wychodzi z pokoju. Wieczorami, gdy przychodzę do sypialni, od razu przewraca się w drugą stronę i udaje, że śpi. Ja nie wiem, co robię źle i nie mogę tego naprawić - powiedziałem ze zrezygnowaną miną.
- Hmm, no to faktycznie coś jest nie tak. No, ale poza tym to, coś się jeszcze dzieje? Widzę, że chodzisz jakiś taki nieswój.
- Nie najlepiej się czuję. Kręci mi się w głowie ostatnio i trochę mi niedobrze, ale wiesz, nerwy zawsze źle na mnie działały. Mam nadzieję, że jak dogadam się wreszcie z Andrew, to mi przejdzie. - podniosłem się z miejsca. Steven patrzył na mnie z niepokojem, ale postanowiłem nie zwracać na to uwagi. - Poza tym, umówiłem się na wizytę u lekarza, więc się nie zamartwiaj.

***
Andrew

  Siedziałem w domu z kolejnym listem w dłoni. Od dwóch tygodni, prawie codziennie dostawałem listy od tajemniczego ,,przyjaciela”, jak to się sam określił nadawca. Nie wiedziałem, czy chce go przeczytać. Po chwili ciekawość jednak zwyciężyła.



      ,, Witam.
Cóż, pewnie się domyślasz, dlaczego do Ciebie piszę. Mam dla ciebie nową porcję informacji. Otóż, Twój ukochany Charlie poczynił duże postępy, co do swojego nowego związku. Widziałem, jak prowadził tego mężczyznę do swojego starego mieszkania. Nie chcę nic mówić, ale chyba się domyślasz, co tam robili. Dochodzę do wniosku, że nie umiesz chyba o biedaka zadbać. Skoro szuka przygód w ramionach innych, to o czymś świadczy. Ale jestem pewny, że nie do końca nadal mi wierzysz, więc... w kopercie dołączyłem zdjęcie.
      Pozdrawiam twój przyjaciel”

  Sięgnąłem trzęsącą się dłonią do koperty. W środku, tak jak pisało w liście, było zdjęcie. Moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania. Patrzyłem, jak mój Charlie w namiętnym szale wtula się w objęcia obcego faceta. Krew we mnie zawrzała. Patrząc na to zdjęcie, wiedziałem, że dzisiaj rozmowa mnie nie ominie.
  Resztę dnia spędziłem jak na szpilkach, wyczekując powrotów mojego ,,wiernego” partnera. Prychnąłem zdegustowany. Gdy nareszcie drzwi od mieszkania się otworzyły, wyszedłem na przedpokój.
- Witam, mój drogi.

***
Charlie

  Wyszedłem z pracy skąd ruszyłem prosto do przychodni. W poczekalni nie było dużo osób. Już godzinę później byłem w gabinecie. 
- Dzień dobry, Charlie. - mężczyzna w średnim wieku, siedzący za biurkiem, uśmiechał się do mnie. Był on przyjacielem mojego ojca oraz moim lekarzem, odkąd byłem małym chłopcem. - No to, co się dzieje? - zapytał z przyjaznym uśmiechem.
- Nie wiem, od dwóch tygodni mam zawroty głowy i trochę mi niedobrze. Wydaje mi się, że to ma coś wspólnego z tym, że ostatnio nie dogaduje się z chłopakiem - powiedziałem zawstydzony, że z byle powodu zawracam głowę.
- W porządku, usiądź na kozetce - powiedział. Wykonałem polecenie. Mężczyzna najpierw mnie osłuchał. Potem zaprowadził mnie do gabinetu, w którym wykonuje się USG.
- Teraz zobaczymy, co z tym twoim brzuchem. - zaczął rozsmarowywać żel. Po chwili jeździł już głowicą po moim brzuchu. Przez pewien czas przyglądał się monitorowi w skupieniu, po czym powiedział z szerokim uśmiechem na ustach: - No, mój drogi. wszystko jest w jak najlepszym porządku. Maluszek ma już osiem tygodni i ma się świetnie. Ma już malutkie paluszki u rączek i nóżek - powiedział, a ja otworzyłem szeroko usta.
- Co? Ale jak? Znaczy, że ja… - nie wiedziałem, co chcę powiedzieć.
- Jesteś w ciąży - powiedział mężczyzna, pomagając mi usiąść i się oporządzić. Po chwili dostałem do ręki małe zdjęcie mojego maleństwa. Patrzyłem na nie, wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Przez następne dwadzieścia minut lekarz tłumaczył mi wszystkie rzeczy, jakie powinienem wiedzieć oraz wcisnął mnóstwo broszur. Do domu wracałem jak na skrzydłach. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł powiedzieć Andrew o wszystkim. Gdy nareszcie dotarłem do mieszkania, zadowolony otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Już chciałem się odezwać, kiedy usłyszałem…
- Witaj, mój drogi. - spojrzałem zaskoczony na mojego kochanka, który stał przede mną.
- Cześć, mam dla ciebie nowinę…
- Zdradzasz mnie i chcesz się do tego nareszcie przyznać? Trochę za późno, bo ja już o wszystkim wiem. - otworzyłem szerzej oczy.
- O, czym ty... mówisz. Jak to, zdradzam cię? Przecież ja nigdy bym… - zacząłem cicho, nie wiedząc, czego mam się spodziewać.
- Nie kłam! Widziałem na zdjęciu, jak całujesz się z jakimś facetem w swoim mieszkaniu. Więc nie zaprzeczaj. Oskarżałeś Oscara, a sam nie jesteś lepszy - powiedział z wyraźną złością czającą się w jego spojrzeniu.
- To nie możliwe! Ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Kocham cię, jak możesz coś takiego mówić?! - wykrzyknąłem wytrącony z równowagi.
- Nie kłam mi w żywe oczy. Chcesz dowodu, proszę - powiedział i rzucił w moją stronę kopertę. Wewnątrz znalazłem zdjęcie. Byłem na nim ja i…
- Andrew, ale przecież to…
- Co?! Może powiesz mi, że to nie ty?! Przecież nie da się ciebie nie rozpoznać - powiedział, podchodząc do mnie i wyrywając mi z dłoni kopertę. 
- Ale Andrew na tym zdjęciu jesteśmy... my... przecież... - zacząłem się coraz bardziej denerwować. A w moich oczach zaczęły się zbierać niechciane łzy.
- Co my?! Jakie my?! Widzę, że WY najwyraźniej świetnie się bawicie i macie w planach rozwijać tę znajomość! Już raz miałem pecha i drugi raz nie będę się zastanawiał. Masz się wyprowadzić i to jeszcze dzisiaj! - spojrzałem na niego zszokowany. Moje ręce zaczęły się trząść.
- Andrew, daj mi coś ci powiedzieć. Proszę, na to wszystko jest wyjaśnienie - powiedziałem, ale mężczyzna nawet nie chciał tego słuchać.
- Powiedziałem. Wynocha. Ale już! Pakuj się i wracaj do siebie! - wykrzyknął.
- Jakie do siebie? Przecież ja mieszkanie sprzedałem i nie mam gdzie iść - powiedziałem cicho. - Poza tym, chociażby właśnie ten szczegół powinien ci dać do myślenia. Jak mogłem być u siebie w domu, skoro go sprzedałem…? - zacząłem, ale on już poszedł do salonu, przy okazji otwierając drzwi do... naszej sypialni. Ze łzami w oczach poszedłem do pokoju. Spakowałem swoje rzeczy i wyciągnąłem telefon.
,,- Halo?”
,,- Cześć, Matt… Słuchaj, czy możesz po mnie przyjechać?” - zapytałem, starając się pohamować i nie rozkleić.
,,- Co? A gdzie jesteś?” - zapytał wyraźnie zdziwiony.
,,- W mieszkaniu Andrew." - na chwilę zaległa cisza.
,,- W porządku. Za jakieś piętnaście minut będę. Czekaj na mnie przed blokiem” - powiedział i się rozłączył.
  Wziąłem obie torby w ręce i wyszedłem z pokoju. Wyjąłem klucze z kieszeni i położyłem na stole w salonie. Spojrzałem na Andrew, mając nadzieję, że może uda mi się jednak to wszystko wyjaśnić, ale ten nawet na mnie nie spojrzał. Z bólem w sercu oraz łzami płynącymi po policzkach, wyszedłem z mieszkania, biorąc jeszcze mojego kota.

***
Tony

    Od dwóch miesięcy praktycznie bez przerwy spotykałem się z Samuelem. Chłopak był niesamowity. Jego osoba przyciągała mnie, niczym magnes. Jedno jego spojrzenie, a ja jestem wstanie dla niego zrobić wszystko. Zaczynałem z każdym dniem dochodzić do wniosku, że... chyba się w nim zakochałem. Szliśmy właśnie w stronę mojego domu. Wcześniej byliśmy w kinie i w parku.
- A ty, co taki markotny, piękny? - zapytał, spoglądając na mnie.
- Wiesz, od jakiegoś czasu mój brat się dziwnie zachowuje. Zaczął unikać swojego chłopaka, traktować go z chłodnym dystansem. Wiesz, ja próbowałem z nim jakoś porozmawiać, ale mnie nie słuchał - powiedziałem. Ostatnio ten problem bez przerwy zaprzątał moje myśli. Samuel uśmiechnął się do mnie ze zrozumieniem i przytulił. Poczułem, jak na moje policzki wkrada się ognisty rumieniec.
- Wiesz, to jest jego problem. Jeśli nie chce wyjaśnić, co go trapi, to ty nic z tym nie zrobisz.
- Ja, na miejscu Charliego, byłbym zły, gdyby osoba, na której mi zależy, ukrywałaby coś przede mną - powiedziałem, patrząc mu w oczy. Blondwłosy przyglądał mi się przez chwilę intensywnie, po czym nachylił się i mnie pocałował. Przez chwilę mnie zamurowało. Czując jednak ciepło jego języka, oddałem mu pocałunek. Gdy się ode mnie odsunął, przytuliłem się do niego. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Cieszyłem się z naszej bliskości. Gdy byliśmy już pod blokiem, chciałem już coś powiedzieć, ale zobaczyłem, jak z bramy wybiega zapłakany Charlie z kotem i torbami w dłoniach. Chłopak trząsł się cały, a kot wtulał się w niego. 
- Charlie? Co się stało? - zapytałem, podchodząc do niego razem z Samuelem. Chłopak przystanął i spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
- Ja... co... nie wiem. Andrew... on dostał list... i zdjęcie. To zdjęcie to podróbka, ale on... on nie chce słuchać. Kazał mi się wynosić… - powiedział i odszedł szybkim krokiem w stronę auta, które zostało zaparkowane. Wysiadł z niego Matt, którego jakiś czas temu mi przedstawił. Chwilę później, już zapakowani, odjechali, znikając mi z oczu. Spojrzałem skruszony na Samuela.
- Ja chciałem z tobą jeszcze chwilę porozmawiać, ale... ja muszę się dowiedzieć, co się dzieje. - chłopak uśmiechnął się do mnie tylko.
- Spokojnie, idź. Spotkamy się jutro - powiedział, po czym pocałował mnie i spokojnym krokiem odszedł, zostawiając mnie samego. Patrzyłem chwilę za nim, po czym na miękkich nogach wszedłem do klatki schodowej, by porozmawiać sobie z moim braciszkiem.

***
Samuel

    Szedłem ulicą z niemrawą miną, mając w głowie słowa Tonego:
,,- Ja, na miejscu Charliego, byłbym zły, gdyby osoba, na której mi zależy, ukrywałaby coś przede mną”. Jeśli jestem osobą, na której mu zależy, to czy wybaczy mi, że też coś przed nim ukrywam?

***
Charlie

  Jak tylko samochód się zatrzymał, Matt wysiadł i wziął moje bagaże.
Weszliśmy do jego mieszkania. Kot od razu wyskoczył mi z rąk i pobiegł do kuchni. Blondyn zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie.
- A teraz jak na spowiedzi, mów, co się stało, bo inaczej drania wykastruje - powiedział. Uśmiechnąłem się do niego smutno.
- Od jakiegoś czasu Andrew zaczął się dziwnie zachowywać. Początkowo myślałem, że może ma jakiś problem, o którym nie chce mi powiedzieć. Ale jak się dzisiaj okazało, ktoś od dwóch tygodni wysyłał mu listy z opowieściami, jak to go zdradzam. Dzisiaj natomiast dostał zdjęcie, na którym jestem ja i ,,ktoś” w dość dwuznacznej pozycji. Tyle że na tym zdjęciu jestem ja i Andrew. Ale on tego nie widzi. Ktoś to zdjęcie obrobił, ale on nie chciał mnie słuchać - pozwiedzałem ze smutkiem.
- No, co za idiota. Zaufanie to on do ciebie ma, nie ma co - odparł z niesmaczną miną.
- Hej, czy... mogę się położyć? - zapytałem zmęczony. Matt pokiwał głową i wyszedł z salonu, by po chwili wrócić i zaprowadzić mnie do małego pokoiku, gdzie czekało już na mnie pościelone łóżko. Poszedłem się ogarnąć do łazienki. Chwilę później leżałem w łóżku. W dłoni trzymałem zdjęcie USG, które dostałem od lekarza. Czułem żal, że nie mogłem się podzielić tą nowiną z Andrew. Kot po chwili wskoczył na łóżko i położył się przy mnie. Zmęczony całym dniem, niedługo później zasnąłem.

***
Matt
  Gdy byłem gotowy już do spania, zaszedłem do pokoju, w którym spał Charlie, by sprawdzić, jak się czuje. Chłopak leżał zwinięty w kłębek na pościeli. Podszedłem do niego, by go zakryć i wtedy dostrzegłem, że na poduszce obok niego leży zdjęcie. Zazgrzytałem zębami, gdy zrozumiałem, jakie fantastyczne nerwy zafundował chłopakowi jego facet. Po cichu wyszedłem z pokoju, planując, jak przemówię do rozsądku brunetowi.


6 komentarzy:

  1. Biedaczek tak go potraktować i to jeszcze gdy jest w takim stanie T^T
    Popieram pomysł Matta i myśle, że Andrew zasłużył na porządzy wpie....
    A z weselszych rzeczy to jestem ciekawa kiedy i jak Samuel wyzna prawde (przypomni przeszłość) Tonemu XD
    Nie moge sie doczekać przyszłego czwartku i kary Andrewa ^^
    Pozdro i weny byś zawsze tak dobrze pisała ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w chuj rozczarowany. Az mam ochote plakac. Czemu on musi byc w ciazy... Moglem sie nacieszyc tym rozdzialem, bo fajnie napisany, tylko ten jeden szczegol mnie rozczarowal. Trudno sie mowi.



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożebożeboże chcę już nexta ;_; Nie mogę się doczekać, póki to wszystko się wyjaśni, a w szczególności Samuel i Tony <3

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co ukrywa Samuel!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    podejrzewam, że to Oscar stoi za tymi pomówieniami, ale Andrew jest głupi jak w coś takiego uwierzył, Matt naprawdę jest wspaniałym przyjacielem, cieszę się, że u Tonnego i Samuela się układa, i już wiadomo dlaczego Charlie ostatnio tak źle się czuł... jest w ciąży..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń