czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 16 ( Matt/Steven )

Kochani życzę wam zdrowych, pogodnych świat *.*
Dziękuję za komentarze <3 


Matt
Siedziałem przy stole w kuchni i myślałem. Odkąd poznałem Stevena minęły dobre trzy miesiące. Przez ten czas spotykaliśmy się dość często. Jednak ja obawiałem się do niego zbliżyć. Przynajmniej w tych intymnych sferach. Nie miałem problemu by go objąć.  Pocałowałem go raz, ale wiedziałem, że on był już kiedyś z mężczyzną i może chcieć się do mnie zbliżyć. Chciał, bym określił się ze swoimi uczuciami, a ja bylem w tym wszystkim cholernie niepewny. Nie chciałem go odrzucać, a miałem właśnie obawy, że on się tak właśnie czuje. Miałem prawdziwy mętlik w głowie. A pomóc uporządkować mi to mógł tylko Charlie. Umówiłem się z nim i teraz czekałem na niego.
***
- Cześć Matt. - Spojrzałem na Charliego, który przed chwila przyszedł.  Chłopak promieniał. Jego brzuch wyróżniał się wyraźnie spod luźnej koszuli. Na jego buzi gościł szeroki uśmiech.
- Hej. - Powiedziałem niemrawo. W tym momencie też bym chciał być tak cholernie szczęśliwy jak on.
- No to, o co chodzi? - Zapytał siadając przy stole. Postawiłem przed nim miseczkę pełną ciastek oraz herbatę, którą zrobiłem mu chwilę przed jego przyjściem.
- Chodzi o to, że... - Nie wiedziałem jak mam zacząć. Usiadłem naprzeciw niego i przez chwile nic nie mówiłem przyglądając mu się tylko. Widać było, że apetytu mu nie brakuje, bo od razu wziął się za zjadanie ciasteczek.  - Nie wiem, co czuję. Chodzi o Stevena. Niby się spotykamy i zdarzyło mi się go pocałować, ale ja nie jestem pewny czy będę w stanie się do niego zbliżyć cieleśnie. - Rudowłosy spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie wiesz? Znaczy ja rozumiem, że nigdy nie patrzyłeś na mężczyzn w ten sposób, ale skoro zwróciłeś na Stevena uwagę, to musiał ci się spodobać zewnętrznie. Przecież, gdy go pierwszy raz zobaczyłeś nie mogłeś wiedzieć, jaki on jest. – Powiedział, na co kiwnąłem głową. Miał racje, choć nie chciało to do mnie dotrzeć to taka była prawda.
- Masz racje, ale wydaje mi się, że gdyby miało dojść do jakiegoś zbliżenia nie umiałbym go zadowolić albo coś...- Mówiąc to poczułem jak moje policzki robią się czerwone. Charlie spojrzał na mnie niczym na idiotę.
- Nie gadaj głupot. Przecież wiadomo, że tak nie będzie. Prawda jest taka, że ci na nim zależy, a jemu na tobie. Wydaje mi się, że to właśnie w tym jest problem. Dopóki nie powiesz mu, co czujesz nie odważysz się do niego zbliżyć. Powiedz mu prawdę. I zacznij się spotykać z nim nie jak z obiektem swoich westchnień czy przyjacielem, a ukochanym. – Powiedział, a ja zaczynałem rozumieć, że on ma rację. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, na co zachichotał. Przez następną godzinę rozmawialiśmy tylko o błahych sprawach. Gdy rudowłosy wyszedł, ubrałem się i uczesałem, a potem wyszedłem z domu. Ze Stevenem umówiliśmy się przed kinem. Wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni, a potem pozostało mi tylko czekać.
***
Steven
Czułem gule w gardle. Wiedziałem, że dzisiaj przyszedł ten dzień. Matt mi się bardzo podobał i zaczynałem do niego z każdym dniem czuć coś o wiele większego, ale mężczyzna wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że nie chce się do mnie zbliżyć i, że nie zależy mu tak na mnie jak mi na nim. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po telefon.
- Halo? - Usłyszałem głos Charliego.
- Hej. Możemy przez chwilę porozmawiać? - Zapytałem. Rudowłosy zgodził się bez szemrania. Przez następną godzinę jęczałem mu do słuchawki żaląc się. Chłopak uważał, że zerwanie kontaktów może być lekką przesadą, ale ja wiedziałem, ze nie chcę takiego nieprawdziwego związku. Po zakończeniu rozmowy ze smutkiem wziąłem się za ubieranie. Wiedziałem, że to będzie dość przykre spotkanie no, ale...
Punktualnie o 19 stawiłem się pod kinem. Tam czekał na mnie już Matt. W dłoniach trzymał bukiet czerwonych róż. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Cześć. - Blondyn pocałował mnie lekko w policzek i wręczył mi kwiaty. Podał mi rękę i weszliśmy do kina. Film był naprawdę ciekawy i spędziłem miło czas, choć nadal w mojej głowie kołatała się myśl, że to jest nasze ostatnie spotkanie. Więc gdy wyszliśmy z kina mój humor nie był najlepszy.
- Coś się stało? - Zapytał Matt wyraźnie zdziwiony. Pokręciłem głową.
- W porządku. To teraz gdzie idziemy? Chciałem z tobą porozmawiać. - Błękitnooki spojrzał na mnie niepewnie, po czym poprowadził w stronę jakiejś kawiarni.
W środku zajęliśmy stolik, zamówiliśmy i zapadła między nami dość przytłaczająca cisza.
- No to, o co chodzi? - Zapytał z pogodnym uśmiechem.
- Wydaje mi się... Znaczy dzisiaj... Spotykamy się po raz ostatni.
***
Matt
 Przez cały wieczór Steven był jakiś nie swój. Nie uśmiechał się, rzadko, kiedy się odzywał. Czułem, że coś jest nie tak. Ale, gdy powiedział, że chciał porozmawiać, wiedziałem już, co to znaczy.
-...Spotykamy się po raz ostatni. - Czułem jak krew odpływa z mojej twarzy. Cholera wiedziałem! Przez moją głupotę... Właśnie tracę kogoś, kogo...Kocham. Patrzyłem przez chwilę na jego zawstydzoną twarz, po czym odezwałem się.
- Nie. Nie po raz ostatni. Tak nie może być i nie będzie. Zbyt bardzo zależy mi.... - Chłopak przerwał mi.
- To nie prawda. Nie zależy. Ani razu nie pokazałeś mi, że ci zależy. Te wszystkie twoje gesty były bardziej wymuszone. Myślisz, że ja nie widziałem jak wszystko robisz na przymus? - Nie mogłem uwierzyć. On przez cały ten czas myślał, że nasze spotkania, to jak obejmowałem go czy całowałem w policzek, że to wszystko było... Wymuszone. Pokręciłem głową.
- Nigdy, ale to nigdy nie robiłem czegoś na przymus. Spotykam się z tobą, bo mi się podobasz, przytulam cię, bo pragnę cię mieć blisko siebie, całuje cię w policzek, bo chcę ci sprawić ci przyjemność, więc nie mów mi, że mi nie zależy. Zależy mi na tobie ja... - Do naszego stolika podeszła kelnerka z zamówieniami. Zamilkłem na chwilę. Gdy kobieta odeszła i spojrzałem w oczy Stevena już wiedziałem, że on wie, co chciałem mu powiedzieć. Zresztą nawet gdyby nie wiedział to zamierzałem mu powiedzieć.
***
Steven
Czułem jak w moim sercu zbiera się coraz większa nadzieja i radość. Słysząc tą desperacje w głosie Matta i uczucie bijące z jego oczu wiedziałem już, że jednak dobrze trafiłem. Napiłem się swojej kawy, po czym podniosłem na niego wzrok.
- Ja... Przepraszam nie chciałem cię urazić czy coś. – Powiedziałem, na co blondyn odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Wcale mnie uraziłeś. Powiedziałeś tylko, co myślisz o moim zachowaniu. Należało mi się. - Powiedział podsuwając mi talerzyk z ciastem. - Nie martw się tym. Później dokończymy rozmowę. - Zgodziłem się tylko i sięgnąłem po swoje zamówienie. Siedzieliśmy we względnej ciszy, co jakiś czas zerkając na siebie. Gdy wyszliśmy z kawiarni Matt wyciągnął w moją stronę dłoń.
- To, co? Chcesz to zakończyć czy idziesz ze mną porozmawiać szczerze o naszych uczuciach. - Przez chwilę patrzyłem na niego zastanawiając się, co będzie lepsze. Widząc jednak jego jasne oczy błyszczące uczuciem wiedziałem już, że nie jestem w stanie odejść.  Zbyt bardzo pozwoliłem otoczyć się tym uczuciem. Odkąd go poznałem nie było dnia bym nie myślał, choć przez chwile o nim. Nawet gdybym chciał nie mogłem się oszukiwać. Kochałem go i nie mogłem już być z dala od niego.
Złapałem jego dłoń i pozwoliłem się poprowadzić.
   Idąc pomału doszliśmy do domu blondyna. W środku mężczyzna nastawił wodę na herbatę. Usiadłem na krześle przy stole i czekałem.
- Hm... Sam nie wiem, od czego zacząć. Wiem, że czujesz się niepewnie w naszej znajomości, ale ja też nie jestem pewny. Znaczy chodzi mi o całą naszą znajomość. Choć nie... Teraz już wiem. - Powiedział. Ciężko było mi zrozumieć ten jego wywód, ale jednak miał w sobie coś.
- Mi nie chodzi o to, że jestem niepewny. Po prostu ja mam świadomość, że ty nigdy nie zwracałeś uwagi na mężczyzn i mogę być tylko chwilową fascynacją, do której teraz się zmuszasz, nie chcąc mnie zranić. - Powiedziałem starając się powiedzieć to, co czuję.
- Nie wcale tak nie jest. Zależy mi na tobie a właściwie to... Kocham cię.- Gdy usłyszałem te słowa wiedziałem, że nic mi więcej nie potrzeba.
***
Matt
Sam nie wiedziałem, co chcę mu powiedzieć. Jak mam wyrazić swoje uczucia?  Po jego słowach wiedziałem, że czuję to samo. - Kocham cię. - Steven patrzył na mnie z radością, choć można było dostrzec również niedowierzanie i niepewność. Nie przeszkodziło mu to jednak. Wstał ze swojego miejsca i powoli niczym dzikie zwierzę podszedł do mnie. Usiadł przodem na moich kolanach i objął mnie ramionami wokół szyi i uśmiechnął się.
- Naprawdę? Cieszę się wiesz? Bo ja... - Nachylił się do mojego ucha i powiedział - Też cię kocham.
 Szczęśliwy pocałowałem go w usta. Delikatnie, a równocześnie żarłocznie i zaborczo. Gdy tak trzymałem go w ramionach zaczynałem sobie zdawać sprawę z tego, że mogłem go stracić. Przycisnąłem go bliżej siebie.
- Nigdy więcej nie myśl by mnie zostawić. - Powiedziałem i znów go pocałowałem. Gdy się oderwaliśmy od siebie jego policzki były lekko czerwone. Miałem ochotę się do niego zbliżyć w TEN sposób, ale wiedziałem, że dzisiaj nie jest odpowiedni dzień. Ale miałem już inny pomysł. Wstałem od stołu i posadziłem Stevena na krześle, po czym ucałowałem go lekko w policzek. - Mam pomysł, posiedź tu przez chwilę.
  Wyszedłem z kuchni udając się prosto do łazienki. Rozejrzałem się krytycznym okiem. Wszystkie kosmetyki pochowałem do szafki. Następnie poszedłem do przedpokoju i z komody zacząłem wyciągać świeczki. Miały ode różne wielkości i kolory, ale wydawało mi się to nieważne. Chciałem coś po prostu dla niego zrobić, więc pomyślałem, że niektóre niedociągnięcia mimo wszystko nie będą istotne.
   Gdy wróciłem do łazienki wanna była w połowie pełna. Na wierzchu unosiła się piana. Uśmiechnąłem się i zakręciłem wodę. Następnie porozstawiałem wszędzie świeczki i zapaliłem je. Poszedłem jeszcze do swojej sypialni po kilka róż. Miałem szczęście, że pomyślałem i wziąłem kilka kwiatów osobno. Po drodze zgarnąłem jeszcze czyste ręczniki i bieliznę, i już wszystko było gotowe. Wróciłem do kuchni. Steven siedział z uśmiechem ustach. Czułem radość mając świadomość, że to dzięki mnie, ( choć może i Charliemu, który pomógł mi zmądrzeć). Podszedłem do niego i objąłem delikatnie.
- Chodź ze mną. - Wyszeptałem chwytając go za dłoń. Z delikatnym uśmiechem poprowadziłem go ciemnym przedpokojem do łazienki. Gdy tylko przekroczyliśmy jej próg chłopak otworzył szerzej oczy. - Podoba się? Chętny na kąpiel?
***
Steven
 Kiwnąłem głową. Po chwili zacząłem się rozbierać. Czułem się jednak skrępowany. Matt widząc to odwrócił się tyłem do mnie. Czym prędzej, więc z tego skorzystałem. Rozebrałem się i wskoczyłem do wanny pełnej ciepłej wody. Czułem jak na moje usta wkrada się po raz kolejny uśmiech. Właśnie siedziałem w wannie pełnej wody otoczony przez pachnącą pianę i płatki róż. W momencie, gdy blondyn stanął przede mną w swojej całej okazałości poczułem jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Nie chcąc jednak okazać zawstydzenia przesunąłem się tylko trochę do przodu by zrobić mu miejsce.
- Chodź tu do mnie. – Powiedział, gdy tylko się usadowił za moimi plecami. Odsunąłem się do tyłu i gdy Matt objął mnie ramieniem oparłem się o jego tors. Odetchnąłem głęboko. Przez pewien czas siedzieliśmy w ciszy. W końcu postanowiłem się jednak odezwać.
- Tooo... Teraz będziemy już razem? - Sam nie wiedziałem, o co chcę zapytać i powiedzieć.
- Tak nie planuję nic zmieniać. Wiem, że cię kocham i będę już na zawsze trzymał przy sobie. Chcę wiedzieć o tobie jak najwięcej. - Powiedział całując mnie w czubek głowy. Zamyśliłem się, a potem postanowiłem, że chyba mogę mu nawet, co nieco opowiedzieć o sobie.
- Chcesz o mnie wiedzieć wszystko? W zamian ty też musisz mi o sobie opowiedzieć jak najwięcej. - Matt kiwnął tylko głową, więc zacząłem opowiadać. - Pochodzę ogólnie z małej miejscowości, ale to już wiesz. Mój tata jest właścicielem jednej z największych firm budowlanych, ale nie mam z nim kontaktu. Gdy dowiedział się, że jestem gejem stwierdził, że nie miał nigdy syna. Mama stanęła po mojej stronie. Niedawno poznała fajnego faceta. Jest z nim szczęśliwa, a ja razem z nią. Poza tym odkąd tu zamieszałem czuje się bardziej spełniony i szczęśliwy niż mieszkając w rodzinnym mieście. - Powiedziałem przymykając oczy. W głowie miałem ciągle wspomnienia moich kłótni z ojcem.
- Ja urodziłem się tutaj, choć bardziej na obrzeżach. O czym też wiesz.  Z rodzicami mam naprawdę dobre kontakty. Zawsze mnie akceptowali. Gdy jakiś czas temu powiedziałem im, że podoba mi się pewien chłopak nie mieli problemu by to przełknąć. - Powiedział równocześnie jeżdżąc namydlonymi dłońmi po moich ramionach. Kiedy mnie tak przytulał czułem się cudownie. Dzięki temu odważyłem się powiedzieć.
- Wiesz ja nie miałem tego farta. Ojciec się dowiedział przez przypadek. Po tym mnie męczył, ciągle mówiąc, że powinienem się zacząć rozglądać za jakąś odpowiednią kandydatką na matkę moich dzieci. Szukałem pocieszenia. Zacząłem się spotykać z naprawdę fajnym chłopakiem. Mówiłem ci o nim. Wiesz, dzięki niemu czułem się o wiele lepiej. Zastanawiałem się długo jak powiedzieć o tym rodzicom, ale... Skończyło się na tym, że pomógł mi przypadek. Rodziców miało nie być cały dzień, więc zaprosiłem Allena do domu. Siedzieliśmy w ogrodzie, rozmawialiśmy i w pewnym momencie pochylił się i pocałował mnie. Odwzajemniłem pocałunek zadowolony, gdy nagle usłyszałem oburzony okrzyk mojego ojca. Potem były tylko kłótnie i wyzwiska. W końcu mama nie wytrzymała i powiedziała, że się z nim rozwodzi. A ja szukałem pocieszenia i wsparcia w jego ramionach. I wiesz początkowo tak było, ale potem zaczął się zmieniać. A potem się okazało, że mnie zdradza i to był koniec. Potem były tylko łzy. Najgorsze było to, że, mimo iż ja widziałem jak się całuje z innym to on wydzwaniał twierdząc, że tak nie było. Wydzwaniał, przychodził i błagał, a równocześnie dalej zdradzał. W końcu powiedziałem dość i się przeprowadziłem zmieniając numer telefonu. - Matt przytulał mnie mocno do siebie chcąc dać mi w ten sposób wsparcie.
- No to teraz ja wyjmuje wszystkie brudy.  Wcześniej podobały mi się dziewczyny. A właściwie założyłem, że tak jest. Od tak po prostu się uparłem, że znajdę sobie żonę taką, jaką ma mój ojciec i koniec. Nie miałem ich wielu, bo po prostu liczyłem, że spadnie to uczucie na mnie jak grom z jasnego nieba. No i któregoś razu wydawało mi się, że to jest właśnie to uczucie. Poznałem ją przez przypadek. Zaprzyjaźniliśmy się, a potem stwierdziłem, że jest to chyba coś większego. Nie było może takie bum jak zawsze myślałem, ale jednak. Było nam dobrze. Byłem świeżo po studiach, miałem dobrą pracę, własne mieszkanie, ona miła i ułożona studentka. Po pół roku spotykania się, zamieszkała ze mną. Wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. No, ale się trochę przeliczyłem. Jakoś trzy miesiące po jej przeprowadzce do mnie miałem wyjazd służbowy. Miało mnie nie być tydzień no, ale skończył się szybciej. Wróciłem do domu i znalazłem ją w mojej sypialni w łóżku z jakimś facetem. Myślałem, że mnie coś rozsadzi. Przez cały czas, jaki u mnie mieszkała zajmowała osobną sypialnie. A w momencie, gdy mnie nie było gziła się z jakimś facetem właśnie w mojej sypialni. Byli tak sobą zajęci, że nawet nie zwrócili uwagi na to, że jestem. Ona mówiła mu jak go kocha, i że niedługo nie będzie musiała być już ze mną. Wystarczy, że dam jej jeszcze trochę kasy. Krew się we mnie gotowała. - Słuchałem go, rozumiejąc, że nie tylko ja miałem pecha. - Gdy chrząknąłem głośno oderwali się. Wygoniłem gościa zapowiadając, że muszę tylko porozmawiać z jego dziewczyną. Gdy ten wyszedł... Zwyzywałem ją. Nigdy nie odniósłbym się tak do kobiety, ale wtedy czułem się okropnie. Powiedziałem, że jest dziwką, kurwą i materialistką. Pierwszy raz nerwy mi tak puściły. Gdy się ubrała wyrzuciłem ją za drzwi razem z jej wszystkimi rzeczami, które zdążyłem spakować.  No i to był koniec. Później znów praca i wiesz ciągnąłem to wszystko dość kulawo, ale odkąd cię poznałem zrozumiałem, co znaczy trzaśnięty przez piorun. Gdy cię zobaczyłem wiedziałem, że moje wcześniejsze związki były niczym. - Uśmiechnąłem się słysząc to i pocałowałem go w usta.
***
 W wannie przesiedzieliśmy jeszcze trochę czasu, a potem poszliśmy do mojej sypialni. Gdy ułożyliśmy się w łóżku odetchnąłem głęboko i przytuliłem Stevena do siebie. Byłem zadowolony. Chłonąłem ciepło mojego chłopaka i cieszyłem się, że ta noc nie jest naszą ostatnią. Że będę mógł już zawsze czuć jego bliskość.
Beta: Damiann


4 komentarze:

  1. Super teraz jeszcze bardziej nie moge sie doczekać następnego rozdziału, jestem strasznie ciekawa co jeszcze wymyślisz ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniała bym XP

      ★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
      ★ WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2015 ★
      ★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

      Usuń
  2. Booooooskie, jak zawsze. Te opowieści o swoim życiu były takie ahhh.
    Dużo weny.
    Pozdrawiam Lejdi-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział świetny, Matt i Steven są w końcu razem, niewiele brakowało aby to był koniec, ale po części Charlie zmobilizował Matta do podjęcia decyzji...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń