czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 14

Dziękuję za komentarze


Andrew
      Gdy Tony tylko wszedł do mieszkania, podszedłem do niego i powiedziałem:
- Wiesz, jestem jednak kretynem. - Chłopak przyglądał mi się przez chwilę, po czym odezwał się.
- Och, z pewnością. Ty się lepiej módl, żeby Charlie chciał się spotkać z Alice. Bo wtedy będziecie się mogli spotkać i wszystko sobie wyjaśnić - powiedział, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.
- Ale jak to? - zapytałem zdezorientowany.
- A tak to, że chcemy wam pomóc, ale uwierz, że Alice jest wściekła na ciebie. - Nie zdziwiły mnie jego słowa. Zachowałem się wobec mojego ukochanego jak skończony cham, więc nic dziwnego, że jego siostra, jakby mogła, to pewnie zamieniła by mnie w dywanik.
- Wiesz, nie widzę w tym nic dziwnego. Zachowałem się okropnie. Ale myśl, że Charlie mógłby ze mną już nie być jest po prostu okropna - powiedziałem.
- Ja cię naprawdę rozumiem, ale ty mimo to... - Przerwał, gdy jego telefon zadzwonił. - Hallo? - ... - Charlie w szpitalu?! - Stężałem momentalnie. - W porządku. Mhm... przekażę mu. Za jakieś pół godziny powinniśmy być - powiedział i się rozłączył. Gdy na mnie spojrzał, zamarłem w oczekiwaniu na wiadomości. - Charlie jest w szpitalu. Bardzo zaczął go boleć brzuch. Matt zadzwonił po pogotowie, gdy Charlie zasłabł. Lekarze wzięli go na badania, by sprawdzić czy jemu i dziecku nic nie jest. - Otworzyłem szerzej oczy.
- Dziecku... znaczy, że... - Nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Znaczy, że zostaniesz ojcem, ośle, a twoje wczorajsze zachowanie niepotrzebnie zdenerwowało Charliego! - Naskoczył na mnie. - Matt powiedział, że masz od niego w pysk tatuśku. Zbieraj dupsko w troki, braciszku. Trzeba jechać. - Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Czym  prędzej poszedłem do sypialni po parę najpotrzebniejszych rzeczy i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala. Byłem okropnie zdenerwowany. Czułem się, po raz kolejny, winny. Ile jeszcze razy skrzywdzę Charliego? Kocham go, a mimo to, ranię go na każdym kroku.
   Gdy weszliśmy do szpitala, okazało się, że Charlie został już przeniesiony na salę. Czym prędzej wszedłem do niej. Rudowłosy leżał na łóżku. Najwyraźniej spał. Do jego brzucha była podłączona aparatura, dzięki której można było słuchać bicia serca dziecka.
- O Boże, ale ze mnie kretyn - powiedziałem, już po raz kolejny dzisiaj, nie zwracając uwagi na Alice. Zacząłem ostrożnie iść w stronę jego łóżka, ale zatrzymała mnie kobieta.
- A ty, przepraszam, co robisz? - zapytała złowrogo.
- Chcę podejść do mojego chłopaka i dziecka - powiedziałem pewnym głosem.
- Teraz to chłopaka?! A wczoraj wyrzuciłeś go z domu! Co ty myślisz, że on jest posłusznym psem, który jak zachcesz, to do ciebie przybiegnie?! - spojrzałem na nią ostro.
- Nie waż się tak nawet mówić. Ty nie wiesz, co ja do niego czuję! Zależy mi na nim - powiedziałem, ale blondynka była niewzruszona.
- Wyjdź stąd, Andrew. On potrzebuje spokoju, a nie ciebie i zmiennych humorków - powiedziała i otworzyła drzwi na oścież. Nagle jednak, słysząc głośne oraz szybsze bicie serduszka dziecka, zamarła....

***
Charlie
  Gdy otworzyłem oczy nie, czułem już bólu. Słysząc miarowy puls maleństwa, czułem się odprężony. Otworzyłem szerzej oczy i zobaczyłem Andrew przy swoim łóżku. Szczęśliwy  już chciałem coś powiedzieć, ale gdy nareszcie zacząłem słyszeć, co dookoła mnie się dzieje, od razu zrezygnowałem.
- ...chłopaka?! A wczoraj wyrzuciłeś go z domu! Co ty myślisz, że on jest posłusznym psem, który jak zachcesz, to do ciebie przybiegnie? - Alice była najwyraźniej wściekła.
- Nie waż się tak nawet mówić. Ty nie wiesz, co ja do niego czuję! Zależy mi na nim. - Słysząc to poczułem ogromną radość. Myśl, że Andrew nadal na mnie zależy, sprawiała, że czułem się lżejszy. Jedna rzecz mnie jednak nie uspokajała. Czy on mi uwierzył? Czy wie, że to jego dziecko?
- No, właśnie, nie wiem.Wyjdź stąd, Andrew. On potrzebuje spokoju, a nie ciebie i zmiennych humorków - odezwała się, po raz kolejny, moja siostra. Nie zważając na jego słowa, otworzyła drzwi na oścież. Brunet przyglądał się jej przez chwilę, po czym ruszył w stronę wyjścia. Spiąłem się raptownie, a w brzuchu poczułem skurcz. Wszyscy, jak na zawołanie, odwrócili się w moją stronę.
- Charlie. - Mężczyzna, gdy tylko zrozumiał, że nie śpię podszedł do mnie. Uśmiechnąłem się niepewnie.
- Hej. Co ty tu robisz? - zapytałem.
- Braciszku, nie... - Moja siostra chciała po raz kolejny się odezwać, ale nie pozwoliłem jej.
- Nie. Alice, proszę cię, żebyś na chwilę wyszła - powiedziałem. Kobieta posłusznie ruszyła. Spojrzałem na Matta, który nie ruszył się z krzesła i przyglądał się tylko Andrew. - Ty też, Matt. - Gdy zostaliśmy nareszcie sami, nastała dość krępująca cisza.
- Kruszyno... ja... - Chłopak zaczął, łapiąc mnie za rękę. Przyklęknął przy moim łóżku. - ...przepraszam. Naprawdę. Ja po prostu nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, że mnie zostawiasz, więc postanowiłem, że zrobię to pierwszy. Wiesz, w momencie, gdy zobaczyłem to zdjęcie, nie potrafiłem myśleć racjonalnie - powiedział. Rozumiałem go. A mimo to, czułem ból na myśl, że on mi po prostu nie ufa. Czułem się w jakiś sposób zdradzony.
- Byliśmy przyjaciółmi od dziecka. Myślałem, że mnie znasz i wiesz, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - powiedziałem, nie patrząc na niego. - Przepraszasz mnie, bo chcesz, czy po prostu czujesz się winny?  A może tak tylko mówisz, a w głębi zastanawiasz się, czy to twoje dziecko noszę? - Andrew wciągnął głośno powietrze.
- Nawet tak nie mów. Ja wiem, że jest moje, tak samo jak wiem, że mnie kochasz i nigdy byś mnie nie zdradził. Przepraszam, że się tak zachowałem. -  Słysząc te słowa, spojrzałem wreszcie na niego.
- Wierzę ci, ale nie myśl, że szybko zapomnę o tym, jak się zachowałeś. Te wszystkie  twoje oskarżenia bolały. Od początku starałem się dać ci z siebie wszystko, a ty... Czuję się zdradzony - powiedziałem .
- Wiem o tym. Obiecuję, że już się na mnie nie zawiedziesz - powiedział, całując delikatnie moją dłoń. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Nagle Andrew, jakby sobie o czymś przypomniał, podniósł się z klęczek i usiadł na brzegu łóżka. Następnie odkrył ostrożnie mój brzuch i pochylił się nad nim.
- Cześć, maleństwo.
***
Andrew
  Słysząc ten dystans i żal w głosie Charliego, czułem smutek. Wiedziałem, że zniszczyłem jego zaufanie do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. W sali było słychać tylko miarowe bicie... dziecko. Zerwałem się z miejsca i czym prędzej się zbliżyłem do jego brzucha. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że tam rozwija się moje i Charliego dziecko.
- Cześć, maleństwo - powiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach. Rudowłosy spojrzał na mnie zdziwiony. Nie zwróciłem jednak na to uwagi, tylko ostrożnie pocałowałem jego brzuch.
- Co ty... robisz, Andrew? - zapytał.
- Witam się z naszym dzieckiem, ostatnio nie zrobiłem tego jak trzeba... - zacząłem, przypominając sobie, jak zamiast wysłuchać Charliego, wyrzuciłem go za drzwi. - ...ale ja to jeszcze naprawię. Będę najlepszym ojcem i mężem na świecie - powiedziałem. Zielonooki spojrzał na mnie zaskoczony, a w jego oczach zalśniły łzy. Puściłem mu oczko i złapałem ponownie jego dłoń. Po chwili do sali weszli Matt i Alice, z rodzicami blondynki oraz mój brat.
- Och, synku, ostatnimi czasy coś zbyt często cię odwiedzamy w szpitalu - powiedziała matka Charliego, gdy tylko go zobaczyła. Rudowłosy uśmiechnął się do niej. Wydawał się być spokojniejszy, niż na początku, gdy go zobaczyłem. Byłem zadowolony, bo wiedziałem, że to dzięki mnie. Że naprawiłem choć trochę to, co zepsułem.

***  
Charlie
   Czułem się szczęśliwy. Słowa Andrew ciągle siedziały w mojej głowie, nie pozwalając mi przestać się uśmiechać. Mama, mimo że wyglądała na zmartwioną, to wpatrywała się w mój brzuch z radością. Zresztą, nie tylko ona...
- Andrew, wygodnie ci jest tak siedzieć? - zapytałem ze zwątpieniem. Mężczyzna na wpół leżał mając twarz blisko mojego brzucha.
- Bardzo wygodnie - wymamrotał, na co wszyscy zachichotali. Czułem się spokojny, choć nie mogłem powiedzieć tego o mojej siostrze. Co chwilę spoglądała na Andrew nieprzychylnie. Matt z resztą też, nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Chciało mi się śmiać na myśl, jaki czeka żywot mojego kochanka przez najbliższe tygodnie. Przez pewien czas wszyscy siedzieli i rozmawiali, ale gdy zacząłem już zasypiać, zostałem sam z brunetem. Mężczyzna, nie zwracając uwagi na nic, położył się obok mnie pod kołdrą.
- Zobaczysz, że cię ochrzanią - powiedziałem, starając się nie pokazać, ile sprawia mi radości jego bliskość. Nie mogłem mu od razu wszystkiego ułatwić. Musiałem się upewnić, że mu na mnie zależy i sytuacja sprzed wczoraj się nie powtórzy. Andrew wzruszył ramionami i przytulił mnie do siebie.
- Nie ochrzanią. A nawet jeśli, to dla ciebie... mogę to znieść. Śpij już. Musisz odzyskać siły, by tobie i dziecku niczego nie zabrakło - powiedział i pocałował mnie w czoło. Po chwili zamknąłem oczy i tak jak powiedział, zasnąłem.

***
Andrew
   Gdy następnego dnia po pracy pojechałem do szpitala okazało się, że Charlie może już z niego wyjść. Zadowolony pomogłem mu się zbierać.
- Lekarz powiedział, że wyniki mam dobre. Z dzieckiem też wszystko w porządku. Robił niedawno mi USG i stwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie, bym wrócił do domu. Mam jednak unikać stresów i ograniczyć wysiłek fizyczny. Mogę pracować jeszcze przez najbliższe dwa miesiące. - Kiwnąłem głową i wyprowadziłem chłopaka z sali.
   Godzinę później byliśmy w domu. Tony siedział zamknięty w swoim pokoju z Samuelem. Zazgrzytałem głośno zębami, by następnie uśmiechnąć się złośliwie.
- A ty co kombinujesz? - zapytał mnie rudowłosy z niemałą obawą. Pocałowałem go w policzek.
- Czekaj... - podszedłem do drzwi Tonego. Słychać było wyraźnie, że mój braciszek postanowił powymieniać się śliną ze swoim... chłopakiem?  Jak zwykle nic mi nie powiedział. Zapukałem dość głośno i powiedziałem: - Nie chcę wam przeszkadzać, ale zaprzestańcie prób tworzenia mojego bratanka tudzież bratanicy. Na razie wystarczy mi, że zostanę ojcem. - Głośne sapnięcie mogło oznaczać tylko jedno... moja wypowiedź dotarła do mojego brata. Tony z miną godną zabójcy wyleciał z pokoju.
- Ja cię zaraz trzasnę za te teksty.  My wcale... - Spojrzałem na niego, jak na idiotę. Jego wygnieciona bluzka, potargane włosy oraz zaczerwienione usta i policzki mówiły same za siebie. Nagle za mną rozległ się głośny śmiech. Mój brat spojrzał za mnie zaskoczony. - Charlie! Wypuścili cię? - zapytał, najwyraźniej zapominając, że przed chwilą mi się odgrażał. Podszedł do rudowłosego i z wesołym uśmiechem i powiedział: -  Myślałem, że cię dłużej będą trzymać. 
- Wyniki badań miałem dobre, więc nie wieli podstaw, by mnie trzymać. A ty się nim nie przejmuj. Po prostu jesteś jego małym braciszkiem. Ciesz się, że Alice nie jest twoją siostrą, uwierz mi - powiedział Charlie ze śmiechem. Już chciałem coś dodać od siebie, gdy z sypialni chłopaka wyszedł Samuel. ,,Długo zajęło mu zbieranie”, pomyślałem z lekką obawą, co tam, za drzwiami, się działo. Popatrzyłem na blondyna niechętnie.
- Ja lecę do domu, jutro po południu będę po ciebie - powiedział, po czym, chyba chcąc mi podnieść ciśnienie, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, pocałował lekko Tonego i wyszedł. Chłopak stał przez chwilę skamieniały, po czym uśmiechnął się i nie zwracając na mnie uwagi, zamknął się z powrotem w swoim pokoju.

***
Charlie
   Zachichotałem, widząc szok odbijający się na twarzy Andrew. Jego brat zwyczajnie go olał, co było nie małym wyczynem. Podszedłem do niego i objąłem go w pasie.
- Spokojnie. Tony nie jest głupi. Potrafi o siebie zadbać - powiedziałem. Brunet odetchnął głęboko i odwrócił się w moją stronę. - A właśnie, byłeś zabrać moje rzeczy od Matta? - zapytałem.
- Tak. Twojego kota też zabrałem. - Rozpromieniłem się i czym prędzej poszedłem do naszej sypialni. Tam, na łóżku, zadowolony z życia, leżał Mefistofeles. - Mam nadzieję, że jesteś zadowolony. - Mruknął cicho, całując mnie w policzek. - Proponuję byśmy resztę dnia spędzili na oglądaniu telewizji. Tak jak... - nagły sygnał jego telefonu przerwał jego wypowiedź. Chłopak sięgnął po komórkę. Chwilę później stężał.
- Coś nie tak? - zapytałem zmartwiony.
- Nie, wszystko jest dobrze - powiedział, uśmiechając się nerwowo. Zmarszczyłem brwi.
- Coś kręcisz. Mów mi, co jest grane. Nie chcę znowu jakichś niedomówień - powiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwów.
- Chodzi o to, że mój ,,przyjaciel” po raz kolejny się odezwał. Twierdząc...  - nie słuchałem go dalej, tylko wyrwałem mu komórkę z dłoni.
,,Witaj, mój drogi przyjacielu.
Mam dla ciebie nowe wiadomości. Po tym, jak pozbyłeś się z domu swojego chłopaka, ten wreszcie dogadał się ze swoim facetem *nie wiem, którym*. Jak się dowiedziałem, jest w ciąży. Powinieneś się cieszyć. Ochroniłem cię przed okropnym rozczarowaniem. Jeśli będę wiedział coś jeszcze, odezwę się z pewnością.
Pozdrawia twój tajemniczy przyjaciel <3
   Moja dłoń zadrżała. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Spojrzałem na Andrew.
- Powiedz mi, dlaczego ktoś mnie aż tak nienawidzi? Czy ja... nie mogę z tobą być? Robię coś złego? A... a może... - brązowooki przytulił mnie do siebie i pocałował w skroń.

- Nie. Oczywiście, że nie robisz coś złego. Nie martw się. Dowiemy się jeszcze, kto to robi. Obiecuję ci to. - Słysząc jego słowa, odetchnąłem głęboko, wtulając się bardziej w jego objęcia. Na razie nie myśląc o kłopotach, tylko o naszej... trójce.

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam rozdział 6 minut po opublikowaniu. Rozdział jak dla mnie nie wyszedł za dobrze. Był pisany na siłę? Nie wiem, nie wypowiadam się. Może to tylko dla mnie wyszedł gorszy, bo lubię akcję i kłótnie, a nie lubię sielanki...

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez sie srednio podobal. Ten jeden glupi szczegol bedzie teraz psuc mi apetyt na czytanie reszty rozdzialu..
      Mam nadzieje, ze przynajmniej Tony nie bedzie w ciazy.
      Samuel mi sie nie podoba. Mam wrazenie, ze ma cos nie tak z Andrewem. Ten zlosliwy usmieszek. Chce wiedziec juz co ukrywa.
      Dobrze, ze sie pogodzili. Niech Alice juz nie wciska nosa w nieswoje sprawy..
      I nie wiem jak Charlie i jego facet moga byc tak glupi. Przeciez to oczywiste, ze to Oscar.. Chyba.
      Pozdrawiam



      Damiann

      Usuń
    2. Fajnie by było gdyby Tony wpadł z Samuelem. Rozdział jest spoko. >.<

      Usuń
    3. Niefajnie by bylo. Ledwo moge zniesc Charliego to ciaza Tony'ego byla by dla mnie koncem wszystkiego :/

      Usuń
    4. W poprzednim opowiadaniu też była ciąża... I to dużo ciąży XD Ledwo udało mi się zapamiętać ich imiona. Jakoś nie było żadnych negatywnym komentarzy. Racja, nie chciałabym, aby Tony zaszedł w ciążę, to by było nieco oklepane, ale nie mam zamiaru wtrącać się do fabuły :)

      Usuń
  2. Witam,
    rozdział świwetny, Andrew i jego reakcja na nowiny bardzo mi się podobała, jak dobrze mieć takasiostrę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń