Dziękuję za komentarze
Andrew
Gdy
Tony tylko wszedł do mieszkania, podszedłem do niego i
powiedziałem:
- Wiesz, jestem jednak kretynem.
- Chłopak przyglądał mi się przez chwilę, po czym odezwał się.
- Och, z pewnością. Ty się
lepiej módl, żeby Charlie chciał się spotkać z Alice. Bo wtedy
będziecie się mogli spotkać i wszystko sobie wyjaśnić -
powiedział, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.
- Ale jak to? - zapytałem
zdezorientowany.
- A tak to, że chcemy wam
pomóc, ale uwierz, że Alice jest wściekła na ciebie. - Nie
zdziwiły mnie jego słowa. Zachowałem się wobec mojego ukochanego
jak skończony cham, więc nic dziwnego, że jego siostra, jakby
mogła, to pewnie zamieniła by mnie w dywanik.
- Wiesz, nie widzę w tym nic
dziwnego. Zachowałem się okropnie. Ale myśl, że Charlie mógłby
ze mną już nie być jest po prostu okropna - powiedziałem.
- Ja cię naprawdę rozumiem,
ale ty mimo to... - Przerwał, gdy jego telefon zadzwonił. - Hallo?
- ... - Charlie w szpitalu?! - Stężałem momentalnie. - W porządku.
Mhm... przekażę mu. Za jakieś pół godziny powinniśmy być -
powiedział i się rozłączył. Gdy na mnie spojrzał, zamarłem w
oczekiwaniu na wiadomości. - Charlie jest w szpitalu. Bardzo zaczął
go boleć brzuch. Matt zadzwonił po pogotowie, gdy Charlie zasłabł.
Lekarze wzięli go na badania, by sprawdzić czy jemu i dziecku nic
nie jest. - Otworzyłem szerzej oczy.
- Dziecku... znaczy, że... -
Nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Znaczy, że zostaniesz ojcem,
ośle, a twoje wczorajsze zachowanie niepotrzebnie zdenerwowało
Charliego! - Naskoczył na mnie. - Matt powiedział, że masz od
niego w pysk tatuśku. Zbieraj dupsko w troki, braciszku. Trzeba
jechać. - Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Czym prędzej
poszedłem do sypialni po parę najpotrzebniejszych rzeczy i już po
chwili byliśmy w drodze do szpitala. Byłem okropnie zdenerwowany.
Czułem się, po raz kolejny, winny. Ile jeszcze razy skrzywdzę
Charliego? Kocham go, a mimo to, ranię go na każdym kroku.
Gdy
weszliśmy do szpitala, okazało się, że Charlie został już
przeniesiony na salę. Czym prędzej wszedłem do niej. Rudowłosy
leżał na łóżku. Najwyraźniej spał. Do jego brzucha była
podłączona aparatura, dzięki której można było słuchać bicia
serca dziecka.
- O Boże, ale ze mnie kretyn -
powiedziałem, już po raz kolejny dzisiaj, nie zwracając uwagi na
Alice. Zacząłem ostrożnie iść w stronę jego łóżka, ale
zatrzymała mnie kobieta.
- A ty, przepraszam, co robisz?
- zapytała złowrogo.
- Chcę podejść do mojego
chłopaka i dziecka - powiedziałem pewnym głosem.
- Teraz to chłopaka?! A wczoraj
wyrzuciłeś go z domu! Co ty myślisz, że on jest posłusznym psem,
który jak zachcesz, to do ciebie przybiegnie?! - spojrzałem na nią
ostro.
- Nie waż się tak nawet mówić.
Ty nie wiesz, co ja do niego czuję! Zależy mi na nim -
powiedziałem, ale blondynka była niewzruszona.
- Wyjdź stąd, Andrew. On
potrzebuje spokoju, a nie ciebie i zmiennych humorków - powiedziała
i otworzyła drzwi na oścież. Nagle jednak, słysząc głośne oraz
szybsze bicie serduszka dziecka, zamarła....
***
Charlie
Gdy
otworzyłem oczy nie, czułem już bólu. Słysząc miarowy puls
maleństwa, czułem się odprężony. Otworzyłem szerzej oczy i
zobaczyłem Andrew przy swoim łóżku. Szczęśliwy już
chciałem coś powiedzieć, ale gdy nareszcie zacząłem słyszeć,
co dookoła mnie się dzieje, od razu zrezygnowałem.
- ...chłopaka?! A wczoraj
wyrzuciłeś go z domu! Co ty myślisz, że on jest posłusznym psem,
który jak zachcesz, to do ciebie przybiegnie? - Alice była
najwyraźniej wściekła.
- Nie waż się tak nawet mówić.
Ty nie wiesz, co ja do niego czuję! Zależy mi na nim. - Słysząc
to poczułem ogromną radość. Myśl, że Andrew nadal na mnie
zależy, sprawiała, że czułem się lżejszy. Jedna rzecz mnie
jednak nie uspokajała. Czy on mi uwierzył? Czy wie, że to jego
dziecko?
- No, właśnie, nie wiem.Wyjdź
stąd, Andrew. On potrzebuje spokoju, a nie ciebie i zmiennych
humorków - odezwała się, po raz kolejny, moja siostra. Nie
zważając na jego słowa, otworzyła drzwi na oścież. Brunet
przyglądał się jej przez chwilę, po czym ruszył w stronę
wyjścia. Spiąłem się raptownie, a w brzuchu poczułem skurcz.
Wszyscy, jak na zawołanie, odwrócili się w moją stronę.
- Charlie. - Mężczyzna, gdy
tylko zrozumiał, że nie śpię podszedł do mnie. Uśmiechnąłem
się niepewnie.
- Hej. Co ty tu robisz? -
zapytałem.
- Braciszku, nie... - Moja
siostra chciała po raz kolejny się odezwać, ale nie pozwoliłem
jej.
- Nie. Alice, proszę cię,
żebyś na chwilę wyszła - powiedziałem. Kobieta posłusznie
ruszyła. Spojrzałem na Matta, który nie ruszył się z krzesła i
przyglądał się tylko Andrew. - Ty też, Matt. - Gdy zostaliśmy
nareszcie sami, nastała dość krępująca cisza.
- Kruszyno... ja... - Chłopak
zaczął, łapiąc mnie za rękę. Przyklęknął przy moim łóżku.
- ...przepraszam. Naprawdę. Ja po prostu nie potrafiłem sobie
wyobrazić tego, że mnie zostawiasz, więc postanowiłem, że zrobię
to pierwszy. Wiesz, w momencie, gdy zobaczyłem to zdjęcie, nie
potrafiłem myśleć racjonalnie - powiedział. Rozumiałem go. A
mimo to, czułem ból na myśl, że on mi po prostu nie ufa. Czułem
się w jakiś sposób zdradzony.
- Byliśmy przyjaciółmi od
dziecka. Myślałem, że mnie znasz i wiesz, że nigdy bym czegoś
takiego nie zrobił - powiedziałem, nie patrząc na niego. -
Przepraszasz mnie, bo chcesz, czy po prostu czujesz się winny?
A może tak tylko mówisz, a w głębi zastanawiasz się, czy to
twoje dziecko noszę? - Andrew wciągnął głośno powietrze.
- Nawet tak nie mów. Ja wiem,
że jest moje, tak samo jak wiem, że mnie kochasz i nigdy byś mnie
nie zdradził. Przepraszam, że się tak zachowałem. - Słysząc
te słowa, spojrzałem wreszcie na niego.
- Wierzę ci, ale nie myśl, że
szybko zapomnę o tym, jak się zachowałeś. Te wszystkie twoje
oskarżenia bolały. Od początku starałem się dać ci z siebie
wszystko, a ty... Czuję się zdradzony - powiedziałem .
- Wiem o tym. Obiecuję, że już
się na mnie nie zawiedziesz - powiedział, całując delikatnie moją
dłoń. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Nagle Andrew, jakby
sobie o czymś przypomniał, podniósł się z klęczek i usiadł na
brzegu łóżka. Następnie odkrył ostrożnie mój brzuch i pochylił
się nad nim.
- Cześć, maleństwo.
***
Andrew
Słysząc
ten dystans i żal w głosie Charliego, czułem smutek. Wiedziałem,
że zniszczyłem jego zaufanie do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. W
sali było słychać tylko miarowe bicie... dziecko. Zerwałem się z
miejsca i czym prędzej się zbliżyłem do jego brzucha. Ciągle nie
mogłem uwierzyć, że tam rozwija się moje i Charliego dziecko.
- Cześć, maleństwo -
powiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach. Rudowłosy spojrzał
na mnie zdziwiony. Nie zwróciłem jednak na to uwagi, tylko
ostrożnie pocałowałem jego brzuch.
- Co ty... robisz, Andrew? -
zapytał.
- Witam się z naszym dzieckiem,
ostatnio nie zrobiłem tego jak trzeba... - zacząłem, przypominając
sobie, jak zamiast wysłuchać Charliego, wyrzuciłem go za drzwi. -
...ale ja to jeszcze naprawię. Będę najlepszym ojcem i mężem na
świecie - powiedziałem. Zielonooki spojrzał na mnie zaskoczony, a
w jego oczach zalśniły łzy. Puściłem mu oczko i złapałem
ponownie jego dłoń. Po chwili do sali weszli Matt i Alice, z
rodzicami blondynki oraz mój brat.
- Och, synku, ostatnimi czasy
coś zbyt często cię odwiedzamy w szpitalu - powiedziała matka
Charliego, gdy tylko go zobaczyła. Rudowłosy uśmiechnął się do
niej. Wydawał się być spokojniejszy, niż na początku, gdy go
zobaczyłem. Byłem zadowolony, bo wiedziałem, że to dzięki mnie.
Że naprawiłem choć trochę to, co zepsułem.
***
Charlie
Czułem
się szczęśliwy. Słowa Andrew ciągle siedziały w mojej głowie,
nie pozwalając mi przestać się uśmiechać. Mama, mimo że
wyglądała na zmartwioną, to wpatrywała się w mój brzuch z
radością. Zresztą, nie tylko ona...
- Andrew, wygodnie ci jest tak
siedzieć? - zapytałem ze zwątpieniem. Mężczyzna na wpół leżał
mając twarz blisko mojego brzucha.
- Bardzo wygodnie - wymamrotał,
na co wszyscy zachichotali. Czułem się spokojny, choć nie mogłem
powiedzieć tego o mojej siostrze. Co chwilę spoglądała na Andrew
nieprzychylnie. Matt z resztą też, nie wyglądał na przyjaźnie
nastawionego. Chciało mi się śmiać na myśl, jaki czeka żywot
mojego kochanka przez najbliższe tygodnie. Przez pewien czas wszyscy
siedzieli i rozmawiali, ale gdy zacząłem już zasypiać, zostałem
sam z brunetem. Mężczyzna, nie zwracając uwagi na nic, położył
się obok mnie pod kołdrą.
- Zobaczysz, że cię ochrzanią
- powiedziałem, starając się nie pokazać, ile sprawia mi radości
jego bliskość. Nie mogłem mu od razu wszystkiego ułatwić.
Musiałem się upewnić, że mu na mnie zależy i sytuacja sprzed
wczoraj się nie powtórzy. Andrew wzruszył ramionami i przytulił
mnie do siebie.
- Nie ochrzanią. A nawet jeśli,
to dla ciebie... mogę to znieść. Śpij już. Musisz odzyskać
siły, by tobie i dziecku niczego nie zabrakło - powiedział i
pocałował mnie w czoło. Po chwili zamknąłem oczy i tak jak
powiedział, zasnąłem.
***
Andrew
Gdy
następnego dnia po pracy pojechałem do szpitala okazało się, że
Charlie może już z niego wyjść. Zadowolony pomogłem mu się
zbierać.
- Lekarz powiedział, że wyniki
mam dobre. Z dzieckiem też wszystko w porządku. Robił niedawno mi
USG i stwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie, bym wrócił do
domu. Mam jednak unikać stresów i ograniczyć wysiłek fizyczny.
Mogę pracować jeszcze przez najbliższe dwa miesiące. - Kiwnąłem
głową i wyprowadziłem chłopaka z sali.
Godzinę
później byliśmy w domu. Tony siedział zamknięty w swoim pokoju z
Samuelem. Zazgrzytałem głośno zębami, by następnie uśmiechnąć
się złośliwie.
- A ty co kombinujesz? - zapytał
mnie rudowłosy z niemałą obawą. Pocałowałem go w policzek.
- Czekaj... - podszedłem do
drzwi Tonego. Słychać było wyraźnie, że mój braciszek
postanowił powymieniać się śliną ze swoim... chłopakiem?
Jak zwykle nic mi nie powiedział. Zapukałem dość głośno i
powiedziałem: - Nie chcę wam przeszkadzać, ale zaprzestańcie prób
tworzenia mojego bratanka tudzież bratanicy. Na razie wystarczy mi,
że zostanę ojcem. - Głośne sapnięcie mogło oznaczać tylko
jedno... moja wypowiedź dotarła do mojego brata. Tony z miną godną
zabójcy wyleciał z pokoju.
- Ja cię zaraz trzasnę za te
teksty. My wcale... - Spojrzałem na niego, jak na idiotę.
Jego wygnieciona bluzka, potargane włosy oraz zaczerwienione usta i
policzki mówiły same za siebie. Nagle za mną rozległ się głośny
śmiech. Mój brat spojrzał za mnie zaskoczony. - Charlie! Wypuścili
cię? - zapytał, najwyraźniej zapominając, że przed chwilą mi
się odgrażał. Podszedł do rudowłosego i z wesołym uśmiechem i
powiedział: - Myślałem, że cię dłużej będą trzymać.
- Wyniki badań miałem dobre,
więc nie wieli podstaw, by mnie trzymać. A ty się nim nie
przejmuj. Po prostu jesteś jego małym braciszkiem. Ciesz się, że
Alice nie jest twoją siostrą, uwierz mi - powiedział Charlie ze
śmiechem. Już chciałem coś dodać od siebie, gdy z sypialni
chłopaka wyszedł Samuel. ,,Długo zajęło mu zbieranie”,
pomyślałem z lekką obawą, co tam, za drzwiami, się działo.
Popatrzyłem na blondyna niechętnie.
- Ja lecę do domu, jutro po
południu będę po ciebie - powiedział, po czym, chyba chcąc mi
podnieść ciśnienie, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach,
pocałował lekko Tonego i wyszedł. Chłopak stał przez chwilę
skamieniały, po czym uśmiechnął się i nie zwracając na mnie
uwagi, zamknął się z powrotem w swoim pokoju.
***
Charlie
Zachichotałem,
widząc szok odbijający się na twarzy Andrew. Jego brat zwyczajnie
go olał, co było nie małym wyczynem. Podszedłem do niego i
objąłem go w pasie.
- Spokojnie. Tony nie jest
głupi. Potrafi o siebie zadbać - powiedziałem. Brunet odetchnął
głęboko i odwrócił się w moją stronę. - A właśnie, byłeś
zabrać moje rzeczy od Matta? - zapytałem.
- Tak. Twojego kota też
zabrałem. - Rozpromieniłem się i czym prędzej poszedłem do
naszej sypialni. Tam, na łóżku, zadowolony z życia, leżał
Mefistofeles. - Mam nadzieję, że jesteś zadowolony. - Mruknął
cicho, całując mnie w policzek. - Proponuję byśmy resztę dnia
spędzili na oglądaniu telewizji. Tak jak... - nagły sygnał jego
telefonu przerwał jego wypowiedź. Chłopak sięgnął po komórkę.
Chwilę później stężał.
- Coś nie tak? - zapytałem
zmartwiony.
- Nie, wszystko jest dobrze -
powiedział, uśmiechając się nerwowo. Zmarszczyłem brwi.
- Coś kręcisz. Mów mi, co
jest grane. Nie chcę znowu jakichś niedomówień - powiedziałem
głosem nieznoszącym sprzeciwów.
- Chodzi o to, że mój
,,przyjaciel” po raz kolejny się odezwał. Twierdząc... -
nie słuchałem go dalej, tylko wyrwałem mu komórkę z dłoni.
,,Witaj, mój drogi przyjacielu.
Mam dla ciebie nowe wiadomości.
Po tym, jak pozbyłeś się z domu swojego chłopaka, ten wreszcie
dogadał się ze swoim facetem *nie wiem, którym*. Jak się
dowiedziałem, jest w ciąży. Powinieneś się cieszyć. Ochroniłem
cię przed okropnym rozczarowaniem. Jeśli będę wiedział coś
jeszcze, odezwę się z pewnością.
Pozdrawia twój tajemniczy
przyjaciel <3
Moja
dłoń zadrżała. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Spojrzałem
na Andrew.
- Powiedz mi, dlaczego ktoś
mnie aż tak nienawidzi? Czy ja... nie mogę z tobą być? Robię coś
złego? A... a może... - brązowooki przytulił mnie do siebie i
pocałował w skroń.
- Nie. Oczywiście, że nie
robisz coś złego. Nie martw się. Dowiemy się jeszcze, kto to
robi. Obiecuję ci to. - Słysząc jego słowa, odetchnąłem
głęboko, wtulając się bardziej w jego objęcia. Na razie nie
myśląc o kłopotach, tylko o naszej... trójce.
Przeczytałam rozdział 6 minut po opublikowaniu. Rozdział jak dla mnie nie wyszedł za dobrze. Był pisany na siłę? Nie wiem, nie wypowiadam się. Może to tylko dla mnie wyszedł gorszy, bo lubię akcję i kłótnie, a nie lubię sielanki...
OdpowiedzUsuńWeny,
Alice
Mi tez sie srednio podobal. Ten jeden glupi szczegol bedzie teraz psuc mi apetyt na czytanie reszty rozdzialu..
UsuńMam nadzieje, ze przynajmniej Tony nie bedzie w ciazy.
Samuel mi sie nie podoba. Mam wrazenie, ze ma cos nie tak z Andrewem. Ten zlosliwy usmieszek. Chce wiedziec juz co ukrywa.
Dobrze, ze sie pogodzili. Niech Alice juz nie wciska nosa w nieswoje sprawy..
I nie wiem jak Charlie i jego facet moga byc tak glupi. Przeciez to oczywiste, ze to Oscar.. Chyba.
Pozdrawiam
Damiann
Fajnie by było gdyby Tony wpadł z Samuelem. Rozdział jest spoko. >.<
UsuńNiefajnie by bylo. Ledwo moge zniesc Charliego to ciaza Tony'ego byla by dla mnie koncem wszystkiego :/
UsuńW poprzednim opowiadaniu też była ciąża... I to dużo ciąży XD Ledwo udało mi się zapamiętać ich imiona. Jakoś nie było żadnych negatywnym komentarzy. Racja, nie chciałabym, aby Tony zaszedł w ciążę, to by było nieco oklepane, ale nie mam zamiaru wtrącać się do fabuły :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział świwetny, Andrew i jego reakcja na nowiny bardzo mi się podobała, jak dobrze mieć takasiostrę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia